Mamy przejebane, bo ludzka natura potrafi zniszczyć nawet najlepszy plan poprawy bytu. Z drugiej strony, zdanie sobie z tego sprawy jest wyzwalające, gdy już naprawdę dotrze, bo że przechodzi przez myśl każdego aktywisty od samego początku i w zasadzie jest truizmem, to wiem… Protestem warto zwracać uwagę Systemowi, którego nie da się obalić, chyba że innym Systemem, który od razu, lub po czasie podobnie się zdegeneruje.
Celem jednostki nie jest zatem wygranie, chociaż fajnie jak coś się nam-mróweczkom uda, ale zmaganie.
Zupełnie jak w sporcie.
Oficjalnym mottem igrzysk jest łacińskie Citius Altius Fortius – Together, czyli Szybciej, Wyżej, Mocniej – Razem. Jednak innym znanym cytatem opisującym olimpiadę jest zdanie: Najważniejszą rzeczą w igrzyskach olimpijskich jest nie zwyciężyć, ale wziąć w nich udział, podobnie jak w życiu nie jest ważne triumfować, ale zmagać się z organizmem. To ostatnie powinno towarzyszyć nie tylko zawodnikom marzącym o igrzyskach olimpijskich, ale wszystkim trenującym.
Wszystkim żyjącym.
W każdy dzień treningowy masz swoją osobistą olimpiadę. Czasem cieszy, czasem męczy – zupełnie jak reszta życia, ale na sali uczysz się zmagać. Uczysz się coś kochać i do tego wracać, po różnych życiowych turbulencjach.
Jest czas, gdy sport jest bardziej ważny, czasem wręcz najważniejszy, jest czas, że schodzi, bądź musi zejść na dalszy plan, ale wytrwałość polega tu na tym, że zawsze WRACASZ poćwiczyć. Szybciej, bądź wolniej, wyżej, bądź niżej, będąc, lub nie będąc aktywnym zawodnikiem, ale wracasz na swój ulubiony plac zabaw, jesteś jakby jedną nogą w (drugim) domu. Zmęczony jesz pyszną kolację, bez nadmiaru głupich myśli i z siłami, by kolejnego dnia wstać z łóżka.
Pamiętajmy o olimpijskim motto, że najważniejszym jest wziąć w tym udział i zmagać się ze swoim własnym organizmem, ze swoimi własnymi ograniczeniami.
Zmagać się z życiem… Nigdy samobójstwo (Molesta).
PS: Kibice Herthy Berlin (obok na murawie po nie tak dawnym spadku z ligi) wybrali jednego ze swoich na nowego prezesa klubu, ignorując innego kandydata, faworyzowanego przez inwestorów. Kay Bernstein był założycielem hardcorowej (jak podaje niemiecka strona o ultra) grupy „Harlekins Berlin ’98” i byłym gniazdowym. W sezonie 2021/2022 zespół ze stolicy Niemiec, grający na wielkim stadionie olimpijskim, ledwo uchronił się przed spadkiem z Bundesligi, pokonując w barażu HSV. Ciekawe jak poradzi sobie, gdy za sterami siedzi kochający klub kibol?
Bo trzeba kochać klub (tudzież mieć innego typu poczucie misji), żeby myśleć o nim, a dopiero w drugiej kolejności o własnej wypłacie. Nie rozumieją tego nie tylko w Legii, czego ponownie dowiodło 1:5 Lecha w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Kręcenie przysłowiowych pejsów przy transferach, bramkarz z przypadku no i mają. Zero sensownych inwestycji!
Polska „ekstra”klasa… Trzeba się ze sobą zmagać, by dotrwać do końca większości jej meczów… No, ale kto jak nie my, prawda…?
Zmagania czas zacząć…