Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Kruk. Szepty słychać po zmroku 2018

Na moim osiedlu jest specyficzny, swojski sklep zoologiczny, umiejscowiony gdzieś pomiędzy kioskiem, a jadalnią w starej kamienicy. Kiedyś poprosiłem właściciela, by powiesił na szybie plakat mojego klubu. Zgodził się z entuzjazmem i natychmiast przedstawił się jako uczeń Kung Fu. Może być już po pięćdziesiątce, wyłysiały, ale z fryzurą „na mnicha”, brzuszek już słuszny, ale ruchy faktycznie żwawe – hobby spełnia swoją rolę. Na nosie okulary, styl ubierania się jak u większości facetów z tego rocznika.

Od tego dnia mam tam przerypane.

– Poproszę karmę dla psa…

– Ile pan zrobi dżampingów?

– Tą dietetyczną, bo psy się spasły…

– Robicie dżampingi, nie?

Co to w ogóle za old schoolowe pytanie, ile robisz dżampingów…? To w latach siedemdziesiątych myślano, że jak mistrz Judo zrobi 500 brzuszków to jest największy kot, a ten co 100 powinien mu mówić na pan.

– Nie wiem ile robię, nie robię na ilości tego, bo można tylko zajechać kolana.

Kolejna wizyta. Karma jeszcze bardziej dietetyczna, psy coraz grubsze.

– To pan trenuje, tak?

No, kurde, tak – sam mi plakat wieszał.

– Ile pan zrobi dżampingów?

Oglądając nowe seriale kryminalne mam czasem wrażenie jakbym poszedł do tego zoologicznego – przewidywalne teksty, podobne historie i postacie. Trzeba wyławiać perełki. Jeśli chodzi o nasze polskie podwórko odnoszę wrażenie, że poziom rośnie. „Belfer”…? Jeśli już to pierwszy sezon. „Ślepnąc od świateł”…? Jak najbardziej, ale przed serialem dwa razy przeczytałem książkę Żulczyka i miałem własny film do tej historii w bani, to było trochę inne oglądanie niż łykanie świeżej opowieści. Dopiero „Kruk. Szepty słychać po zmroku” (pierwszy sezon z 2018) produkcji Canal+ wywołał efekt: „to chyba najlepszy polski serial jaki oglądałem”, mimo iż Pieprzyca nie uniknął całkowicie efektu déjà vu.

Zadbano tu nie tylko o samą historię. Sierociniec, krzywda dzieciaków, porwanie chłopca… to wszystko już przerabiano w kinie kryminalnym setki razy. Nie chcę zdradzać fabuły, dodam więc tylko, że patent wykorzystany w „Kruku” przypomina nawet kultowy „Fight Club”… No właśnie, niby było, ale „jak oni to połączyli”! Nie przypominam sobie takiego klimatu w polskiej produkcji, jest mrocznie, ciekawie (!), fabuła wciąga. To wszystko w sześciu odcinkach, które wystarczyły – brak zapychaczy w postaci zbędnych wątków, dłużyzny, rozmywania. Postacie są ciekawe i dobrze zagrane.

Główną z nich jest Adam Kruk, schorowany łódzki inspektor policji, który zostaje przeniesiony na Podlasie (czułem się jak podczas sprawdzania projektów rapera Lukasyno, czuć ten klimat cały czas, nie uniknięto odrobiny stereotypów), gdzie jako dziecko wychowywał się w ośrodku opiekuńczym. Tam poznał młodszego przyjaciela (w tej roli rewelacyjny Cezary Łukaszewicz, bardzo przekonywująca rola!). Ich losy zaważyły na całym późniejszym życiu Kruka…

Ten serial ma nawet rewelacyjną, zapadającą w pamięć ścieżkę dźwiękową, z hipnotyzującą „Kołysanką Kruka” w wykonaniu Bartosza Chajdeckiego wraz z zespołem Południce na czele. Kupiłem oryginalne DVD (trafiłem za cztery dychy za cały sezon) i nie przeszkadzał mi dźwięk grający przy menu – to już było coś, a miało się dopiero zacząć! Zwolennicy słowiańskich klimatów poczują się swojsko, mimo iż Podlasie to w zasadzie taki miks chrześcijaństwa (często prawosławia) z ludowymi wierzeniami i przesądami. Twórcy serialu wpletli w fabułę te duchy i obrządki za pomocą Szeptuchy.

Maciej Pieprzyca zachwycił mnie już swoim „Prokuratorem”, ale „Krukiem” jeszcze podwyższył sobie poprzeczkę. Moim zdaniem chowają się do niego ostatnie kryminalne produkcje Netflixa, coraz ciężej tam o klimat, dbałość o drobiazgi i wyczuwalną pasję w tworzeniu (tą energię pochłania chyba propagowanie aktualnych trendów światopoglądowych…). Miał Pieprzyca swój odlot i zrobił serial, który zostanie w pamięci, nie był tak oczywisty jak tekst, którym przywita mnie pan z zoologicznego…

Czekam na kolejne seriale, niekoniecznie na drugi sezon „Kruka”, który może nieco – jak znamy życie – zamazać pozytywne wrażenie. Mimo to – i tak dam Pieprzycy szansę, bo – po „Kruku” – komu jak nie jemu…

A Ty… ile zrobisz dżampingów…? Hłe, hłe…

Show More