Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

JWP-BC, czyli czas ewidentnie nie zabił uczuć…

Mówią na mnie Kosi, od tyłu czytasz Isok, jestem w porządku, JWP czytasz hip hop – tak zaczyna kawałek „Standard Premium” jeden z przedstawicieli warszawskiego crew. JWP-BC, solówek Ero, projektów Kosiego i Łajzola (Jetlagz), czy gościnnych zwrotek MC z tego składu słuchałem sprawdzając regularnie pojawiające się na You Tube single, ale ostatnio postanowiłem zagłębić temat i wreszcie podziękować kupnem pięciu płyt. W pandemii idzie dużo nadrobić, jak w „Żywocie Briana” – zawsze trzeba patrzeć na tą jasną stronę życia.

Słuchacze dzielą się między innymi na takich, którzy lubią gdy wszystkie płyty ich ulubionych artystów są podobne (wręcz tego oczekują) i na takich, którzy się tym nudzą, posądzają raperów o monotematyczność i jeśli sprawdzają, to głównie z sentymentu. Kupiłem „Sequel” (JWP-BC, 2015), „Kumpli” (JWP-BC, 2020), „Alfabet” (Ero i Głowa, 2021), „Elvisa Picasso” (Ero, 2019) i „Szum” (Jetlagz, 2019). Przesłuchiwałem, zapętlałem pięć krążków w stosunkowo krótkim czasie i już miałem pisać, że może „Szum” nieco różni się klimatem od pozostałych, ale przecież na „Kumplach” jest „A nie mówiłem” i inne odjazdy. Nie chcę zresztą silić się na analizę porównawczą wszystkich pięciu płyt, wiadomo, że są niuanse (dla mnie numer jeden z tego zestawienia to „Sequel”, a szczególnie pierwsza część albumu), skupię się na tym, co je łączy.

No właśnie – napisałem we wstępie, że chciałem chłopakom podziękować. Za co? Za świadectwo.

Wspomniany Kosi ma już ponad cztery dychy na karku, a ciągle żyje po swojemu. Zajawki nie zabił pesel, nie zabiło jej bycie ojcem. W południe obiad z córką na mieście (nawiązując do wywiadu z Winim), wieczorem próby, nocą malowanie wagonów. JWP czytasz hip hop, bo skład nie zajmuje się jedynie muzyką, pozostałe elementy tej kultury również są tu na najwyższym poziomie, klipy ociekają farbą, dużo w nich, ostatnio jakby zapominanej na hip hopowych teledyskach, deskorolki. Czas nie zabił uczuć – jak nawijał Włodi, a JWP jest kolejnym warszawskim przykładem na to, że wiek czterdzieści plus nie musi oznaczać tego, co do niedawna było stereotypem – kanapy przed telewizorem po dwunastu godzinach pracy, wąchów w stylu Zagłoby i swetra w rąby. Jesteśmy wolni i możemy żyć po swojemu, nawet przyjście na świat potomków nie musi wszystkiego zmieniać, chociaż coś zmienić musi. Prócz tego, że JWP jest definicją hip hopu, jest przykładem konsekwentnej, antysystemowej postawy, która stoi w opozycji do typowej, przepełnionej lękiem ścieżki życia. Pokazuje, że jeśli rozwiniesz swoje talenty, nie musisz w wieku trzydziestu lat się zestarzeć, albo wypalić.

Treść kawałków to – oczywiście – hip hop, muzyka, graffiti, opowieść o życiu sztuką, przeplatanym podróżami, imprezami i refleksjami. Refleksjami o czym? Między innymi o tym, o czym piszę w tej recenzji – o życiu po swojemu, obok wyścigu szczurów. To dla jednych monotematyczne, a dla drugich inspirujące, w temacie poświęcenia się swoim talentom i niepatrzenia na to, w którą stronę płynie główny nurt.

Polecam sprawdzać twórczość JWP-BC także w tym szerszym kontekście.

Show More