Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

„Dogville” – ludzie niczym psy…

Prawie trzy godziny seansu, teatralna scenografia… Gdybym nie przeczytał zachwytów, gdyby nie było tam Nicole Kidman, pewnie bym po coś takiego szybko nie sięgnął. Film został, nie pierwszy raz u von Triera (polecam także „Przełamując fale” z 1996!) podzielony na dziewięć rozdziałów poprzedzonych prologiem. Napięcie rośnie powoli, ale czekać naprawdę warto.

UWAGA – wyszedł mi dzisiaj delikatny spoiler…

„Dogville” (oznaczające miasto psów) to nazwa fikcyjnego miasteczka położonego na prowincji Stanów Zjednoczonych, gdzieś w Górach Skalistych, dojechać do niego można tylko jedną drogą. W latach 30stych XX wieku pojawia się tam Grace (Kidman), uciekająca przed gangsterami. Po sugestii Toma, prosi miejscową, zamkniętą społeczność o możliwość schronienia się w ich miasteczku. Miejscowi zgadzają się, początkowo nie chcąc słyszeć o oferowanej w zamian pomocy przy drobnych pracach ze strony Grace, lecz ostatecznie korzystają z jej usług. Problem w tym, że zaczynają od palca, a z czasem będą chcieli uciąć całą rękę. Von Trier powoli pokazuje jak ludzie-zwierzęta będą chcieli wykorzystać dobroć kobiety do swych celów.

Mieszkańcy Dogville reprezentują sobą różne typy ludzkich słabości. Przykładowo Tom uważa się za lokalnego filozofa, a także pisarza – mimo, że zdążył napisać zaledwie… dwa słowa, o czym informuje nas ironiczny narrator. Jego ulubioną tematyką jest kwestia moralności, o której poucza całe miasteczko podczas zebrań. Reszta miasteczka „po prostu” dopuszcza się zbrodni, natomiast Tom, poprzez swoje gadanie, okazuje się największym hipokrytą. Tak manipuluje swoimi pseudofilozofiami, że tłumaczy sobie każdą zbrodnię – byle czuć się z nią dobrze. Nie reaguje, tylko gada i myśli. Ta postać to wielki pstryczek w nos dla wszystkich tchórzliwych „gadających głów”.

Grace dochodzi do wniosku, że życie w miasteczku niczym nie różni się od życia w domu taty-gangstera. Jedyną ucieczką od bycia ofiarą jest samemu dzierżyć bezwzględną władzę, bowiem chcąc być dobrym-uczciwym obywatelem stajesz się łatwym celem – to ciebie dopadnie ręka (czyjejś) władzy. Słabi giną. Grace nie chce mieć nic wspólnego z bandytami, dopóki nie odkryje bandytyzmu czającego się w zwykłych ludziach.

„Psie miasto” (Dogville) sugeruje, że psy (ludzi) nauczy się dyscypliny tylko wtedy, gdy trzyma się je krótko, na smyczy, bo inaczej to ciebie wychowają na potulnego „pieska”. Brutalne w swej wymowie, von Trier nie bawi się w półśrodki i przesadza, ale takie jest prawo sztuki teatralno-filmowej.

Polecam tym, których interesuje artystyczne ukazywanie ułomności człowieka. To przez nią nigdy nie będzie idealnie.

Show More