Nie sięgam po wiele komiksów…, jeśli już, to istnieje jeden podstawowy warunek – musi być mrocznie, bądź undergroundowo. Lubię „Batmany”, ale te obsadzone w miejskim klimacie, jak najmniej s-f, a jak najwięcej superbohatera wśród zwyczajnych, ludzkich przestępców. Niedawno byłem się obciąć i w moim ulubionym Barber Shopie leżał „Baby’s In Black” – czarno-biały komiks, którego akcja ma miejsce w Hamburgu lat 60tych.
Gatunkowo można „Baby’s In Black” zaszufladkować jako opowieść obyczajową. Jest to oparta na faktach historia fotografki Astrid Kirchherr i jej miłości do jednego z członków legendarnego The Beatles oraz malarza – Stuarta Sutcliffe’a. Beatlesi zaczynali na dzielnicy Sankt Pauli, którą miałem okazję odwiedzić dwukrotnie – jest to jedna ze znanych europejskich dzielnic rozpusty, pełna domów publicznych i sex shopów. Historia próbuje oddać klimat młodzieżowej subkultury lat 60tych na tej dzielnicy, lubię takie klimaty, podkusiło mnie i po czasie zamówiłem ten tytuł i przeczytałem go. Niestety – nieco się zawiodłem.
Na 204 stronach poznajemy historię znajomości Astrid i Stuarta, a w tle początki rocka i słynna dzielnica marynarzy… Co ciekawe, dialogi w polskim wydaniu (‘2012) są polskie i angielskie, dopiero na ostatnich stronach tłumaczono o czym bohaterowie rozmawiali po angielsku, ponieważ granica językowa jest jednym z wątków historii.
Czarno-biała kreska tworzy odpowiedni klimat (papierosy… oni przez cały komiks jarają szlugi), całość wydana jest bardzo ładnie, stąd nie najniższa cena komiksu – można to dostać za około pięćdziesiąt złotych, ale warto docenić zajawkę Arne Bellstorfa (bellstorf.com), który przed zabraniem się do pracy odbył szereg rozmów z Astrid.
Ładne to, ale mimo wszystko pozostawia niedosyt. Sankt Pauli nie było przedstawione tak jak oczekiwałem, fabuła również nie porywa. Potencjał był ogromny, a wyszło tak sobie – raczej jako ciekawostka dla fanatyków Beatlesów (do których nie należę), a nie dla ogółu czytelników.
Czekam aż trafię na prawdziwie undergroundową komiksową perełkę…