Bawię się z córką na osiedlowym placu zabaw. Wyciągam ręce by ją złapać, gdy sunie po zjeżdżalni. Zza jej pleców ukazują się napisane markerem przez większe dzieci, co wnioskuję po młodzieńczym charakterze pisma, „Jebać policję” oraz inne, mniej oczywiste teksty, zapewne cytaty new-pato-schoolu. Próbuję zmęczyć młodą, żeby w spokoju móc przesłuchać nową płytę kieleckiego rapera Tau. Druga część głośnego „Remedium” pomaga wychowywać dziecko, oddala od pokus, czy opcji bycia „fajnym tatusiem”, widzianym głównie na… widzeniach.
21 utworów Tau na jego własnych bitach, nie licząc dwóch kawałków na podkładach… syna, Aleksa. Raper zapowiedział, że nie będzie tu odrzutów, cóż, w przeszłości bywało z tym różnie, pozostawało sprawdzić. Wniosek? Wyszła mu jedna z równiejszych płyt od jakiegoś czasu.
W ostatnim tekście o nowych polskich rap-płytach wspomniałem, że Tau jakby nawijał do dzieci, taka myśl opętała (heh) mnie np. po zobaczeniu klipu do „Say Cheese” z Vin Vinci. Przebrali się z Vincim za kowbojów i biegają po „Dzikim Zachodzie”. W takim wydaniu Piotrka lubię najmniej, a ostatnio cukru nie brakowało, na przykład w postaci utworów z różnymi księżmi z poprzedniej płyty („Ikona” 2020), czy dodanie do niej jako gadżetu jakichś dziwnych, kolorowych okularów.
W teledysku do „Grawitacji”, na którym Tau tańcuje, stylizowany na Jokera, z Miśkiem Koterskim (polecam jego wywiad w podcaście „Co ćpać po odwyku”, znajdziecie m.in. na Spotify) jest już ciekawiej, po głośnym, mrocznym (ups) i udanym filmie o tej postaci, łatwiej się z nią utożsamiać (niestety – od małego dzieciaka jestem fanem Batmana [1]).
Naprawdę lepiej jest na kawałkach, które nie były singlami. Przesłuchując „Remedium II” robiłem „uff” niezliczoną ilość razy, Tau nie tylko odzyskał charyzmę, która jakby powoli znikała w nie tylko moich oczach, ale odnalazł sposób opowiadania, w którym słowo „Jezus” nie pada co pięć sekund, a który przecież znał z początków kariery jako Medium. Rewelacyjnie usłyszeć go w takiej formie, na hip hopowych bitach, zresztą jest to bardzo hip hopowa płyta, co ostatnio nie jest oczywiste. Dojrzalszy katolik nie musi się już tłumaczyć w kawałkach, wiara stoi w tle na mocniejszym fundamencie, co nie znaczy, że brakuje tu kawałków poświęconych wdzięczności Bogu. Muszę też oddać Tau w kwestii męskości w przekazie – słuchając „Reme2ium” zdałem sobie sprawę, że esencją owej męskości jest bycie odpowiedzialnym ojcem, a to Piotrek promuje jeszcze mocniej niż np. Lukasyno. Niby truizm, ale jak trudno za tym pójść na 100% wiedzą tylko rodzice. Mówiąc wprost – przed „R2” zacząłem się zrażać i nie zauważać dobrej roboty artysty. Kopnął w dupę jak na rapera przystało – siłą nowej płyty.
Gdzie znajdziesz tekst na temat hipokryzji korzystania z prostytucji, czy pornografii i wychowywania córki? Między innymi na drugiej części „Remedium”:
Ciekawy jest numer „AI”, sprzeciw wobec sztucznej inteligencji, temat na czasie, świetny bit. Rap jest muzyką protestu, a każde czasy mają inny obiekt/zjawisko do oprotestowania.
Trzy kobiety, które dograły się na album to Nicole Tymcio, Sara Deepsoul (śpiew) i charyzmatyczna Kara (rap). „Remedium II” odwiedził też Kacper HTA, Vin Vinci, Łona (!), Anatom i Kotzi. Oczywiście starsi odbiorcy czekali głównie na numer z Łoną, który trzyma swój poziom i specyfikę (polecam przesłuchać projekt „Taxi”). Tau i Łona charakteryzują się szerokim zakresem słów oraz bogatą wyobraźnią i taki musiał być kawałek „Nie znamy się”. Po nim następuje świetna „Tautologia” – ten numer najmocniej kojarzy mi się z charyzmą „Graala” (plus, oczywiście, otwarcie krążka – „Przeszłość”).
Wydanie fizyczne, książeczka, jest właśnie tym, czego zazwyczaj nie znajduję u innych współczesnych artystów. Poruszałem to przy poprzedniej recenzji, Juras, KęKę i Lukasyno dali nam dobrą muzykę (szczególnie dwójka ostatnich), ale niezbyt zadbali o opakowanie. U Tau „fizyk” zapewnia dodatkową frajdę, w tym przypadku jest to list do fanów, podsumowanie ostatnich 10 lat na… 39 stronach (formatu typowego opakowania płyty)! Piotrek po raz kolejny zapowiedział tam swoją książkę-autobiografię, nawet kilka razy. Czekam. Póki co, opakowanie otrzymuje mocne 10/10, bo czego tu jeszcze oczekiwać? SewerX, grafik rapera od lat, nie zawsze mi leży, lubię odcienie szarości, a on zawsze daje nam paletę barw, tu jednak okładka wyszła zajebiście, zdjęcia pochodzą z Rezerwatu Gwiezdnego Nieba w Bieszczadach, a Tau leży na kanapie z tagiem „Reme2ium”. Taka właśnie jest ta płyta, trochę spojrzenia do góry, wiele przyziemnego, bliskiego blokom hip hopu.
Dobrze mi weszła ta płyta, niemal zbiegła się z kolejnym wstaniem z gleby, które przechodzę plus minus od czerwca. Próbując uchwycić świat, ba, nawet swoje życie, tym bardziej będąc wyposażonym w jakąkolwiek wyobraźnię, można doprowadzić się do szaleństwa. Otwarta głowa ma ten minus (?), że niełatwo jest na stałe osiedlić ją w jednym światopoglądzie – wszak żaden z nich nie odpowiada na wszystkie pytania. Zakładam słuchawki, zagłuszając smutne i tragiczne krzyki z osiedla. Między wieżowcami krążą ci, którym się (oby tylko „jeszcze”) nie udało, zabrano im dzieci, albo olali je, wybierając alkohol, czy mefedron. Z drugiej strony osoby, które oddały się kultowi (wyłącznie) ciała. Wiem o tym, bo znam ich, bo znam dzielnicę. Tak jak Tau. Obyśmy wszyscy potrafili wyważyć, zawrócić, reflektować się.
Wybacz brak wiary. Znowu zapętlanie, znowu ciary! Wiem za co zapłaciłem, pod każdym względem.
[1]: – Czego ode mnie chcesz? – krzyczy bandyta, wisząc na lince Batmana, wysoko nad mrocznym Gotham.
– Strachu.
Chyba w „Lidze sprawiedliwości” to było. To źli ludzie mają się bać, nie dobrzy, zgadzamy się?
Obecnie robi się bohatera z Jokera, zresztą po bardzo dobrym filmie Todda Phillipsa z 2019 roku. Oto w światku Batmana skupiono się na psychice czarnego charakteru, stworzonego przez społeczeństwo. Czarno-białość, podział dobry-zły, rozmywa się coraz bardziej. Coraz mądrzej?
Joker Phillipsa miał prawo się wkurwić. No ok., ale co dalej „ma prawo” z tym wkurwieniem robić? Oto jest pytanie o kształt akceptowalnego… społecznie buntu.
Mroczny Rycerz walczy poza prawem, ale w imię sprawiedliwości, uderzając także w skorumpowanych policjantów. Już od oglądanej przez nas w dzieciństwie bajki, współpracuje głównie z Gordonem, a reszta na niego czatuje. Nie ma instytucji, środowiska godnego stuprocentowego zaufania. Czy to powinno dziwić, skoro stworzyło je społeczeństwo, to samo, które powołało do życia postać Jokera? Syf w policji, syf w Kościele… Syf w hierarchii, ale i bez niej.
Ogólnie, niegłupie te historie o naszych bohaterach z dzieciństwa…