Michel Houellebecq – pewnie kojarzycie tego autora za sprawą głośnej powieści „Uległość”, która – jak każda książka francuza – opowiada o jakimś fragmencie upadku cywilizacji białego człowieka. Pochwalę się, że czytałem osiem pozycji od Houellebecq, tym większą radość sprawiło mi przypadkowe ujrzenie w empiku nieznanego mi dotąd zbioru wierszy „Niepogodzony. Antologia osobista 1991-2013”. Wierszy Michela jeszcze nie czytałem, kupiłem i w dwa dni było przeczytane. Chciałbym jeszcze więcej.
Na 170 stronach pisarz wprowadza nas w pesymistyczny – lecz prawdziwy – nastrój, mimo że dawki (raczej czarnego) humoru tu nie brakuje. Jest to jednak śmiech przez łzy, bo Houellebecq ubolewa nad kondycją współczesnego świata, człowieka, a szczególnie nad samotnym starzeniem się, brakiem miłości i sensu (czyli podobnie jak w powieściach, teraz widzimy ile z autora jest w jego fikcyjnych postaciach – całkiem sporo…). Nie jest to książka, która podniesie Was na duchu, prędzej odnajdziecie w niej nastrój tych gorszych dni. Refleksje spisane podczas siedzenia w knajpie, podczas podróży metrem mogą towarzyszyć Wam podczas szlajania się po mieście.
Polubiłem taką życiową, współczesną poezję, przy której dobrze się alienuję. Alienuję się, bo z kim tu gadać na podobne tematy? Coraz częściej tęsknię za rozmowami z nowymi ciekawymi ludźmi. Po chwili jednak uświadamiam sobie, że pewnie szybko bym od nich uciekał. Krzyczą, przechwalają się. Chyba jestem typem autodestrukcyjnym – wszędzie dobrze, gdzie mnie nie ma. Podobnie rzecz ma się z myślami – zakorzenić w jednej na dłużej to udręka. Chciałoby się porozmawiać z kimś normalnie, o rzeczach pięknych, bez sprzedawania – z poczuciem wyższości – swojego pomysłu na życie, na biznes. Bez czujności, obawy, że słowo zostanie wykorzystane przeciwko tobie. Bez podtekstów, żadnych! To co różniło minione czasy od dzisiejszych, a może to tylko lecące lata i wiek, to bezinteresowność, brak pośpiechu. Cóż, chyba czekam na jakąś nierealną postać, literacką, romantyczną.
Kolejne osoby w barwach przemykają pod moim dzisiejszym barem niedaleko Śródmieścia, czas zamknąć Houellebecq i iść na mecz.