Ranny człowiek – rządny przygód, jeszcze może coś zrobić, poczuć młodzieńczy zew. Wieczorny, pełen gorzkich refleksji.
Dogasa ogień w wymarzonym kominku. Gdzieś poza sezonem, w Polsce, w pięknym kraju, lecz z dala od ludzi. Niestety, tego jednego – siebie – zawsze muszę ze sobą zabrać. Na wyjeździe regenerującym umysł i nerwy, powoli odzyskuję równowagę. Czemu skośne zen popularnie łączy się z zachodnią psychologią i psychiatrią, a jest tolerowane nawet przez niektórych duchownych katolickich (np. śp. klasyk Thomas Merton)? Bo działa. Nagle wszyscy trenują uważność. „Trenuję i ja” (melodia z reklamy Mamby).
Z bezradności przechodzę w obojętność, ze zdrowego rozsądku przechodzę w obojętność, nawet rewolucje od spodu pompowane są przez wielkie korporacje. „Rewolucja” jest dziś modna, każdy kto papla jęzorem ma kanał i papla na nim publicznie, co drugi śmiga w kominiarce, zasłania ryj chyba tylko dlatego, że się go wstydzi. Nawet nie ma czasu tego komentować, zresztą kto by to czytał?
Z lenistwa przechodzę w obojętność! Chciałbym tryskać optymizmem, łamać ten stereotyp o nas, smutnych Polakach, ale odbieram kolejne wiadomości, tam, przy kominku i „Grze szklanych paciorków” Hermanna Hesse. Nic więcej nie trzeba dodawać, też wieczorami, podczas których pragniesz spokoju, wolałbyś zapomnieć o tym, że jesteśmy ze sobą „perfekcyjnie” skomunikowani. Dawniej sprawy mogły poczekać.
Wychodzę na taras, w kraju jeszcze zimno, wystarczy że słyszę szum fal, ten sam, co za dzieciaka. Przecież jest pięknie, „ale…” gdzieś tam czekają problemy i zawiedzione twarze. Jednego wieczoru odbieram trzy fatalne wiadomości z odległości ok. 300 km. Przesada.
Przecież trzeba szukać rozwiązania, tyle. Choroba Zachodu to jednak taki stan, w którym nawet stojąc na szczycie myślisz, że jesteś na dnie, więc trąbię co jakiś czas jak stara baba, lub słoń, zapominając, że życie generalnie jest cierpieniem i należy to zaakceptować. Nigdy w pełni nie zaakceptowałem. Odzyskiwanie równowagi oznacza uspokojenie emocji i dokarmianie tego drugiego wilka. Rodzina, praca, spokój ducha… no „jaja” są potrzebne (i nie mam tu na myśli wyłącznie nas, facetów).
Neowojny, leciały drony na Izrael. W polityce, tak jak w życiu, zamiast spraw bieżących bardziej zainteresowałem się mechanizmami. Z tego dystansu najlepiej widać, najłatwiej też zrzucić sidła sztywnej ideologii. Kto chciałby być pionkiem w grze? Nie robię z siebie żadnego weterana, lecz zgodzicie się, że do uwierzenia w ten wniosek, bo on się oczywiście przewijał jako dostępna opcja (niezbyt atrakcyjna) już wcześniej, potrzebny jest PESEL. U jednych taki, u drugich inny, w każdym razie w życiu uczciwego względem siebie i poszerzania wiedzy człowieka jest ta linia. Mówi się, że z wiekiem jesteś coraz mniej radykalny. Bo jesteś mądrzejszy, nie tylko mniej Ci się chce! Kryzys paradoksalnie może oznaczać, że idziesz w dobrą stronę.
1 maja. Dopisuję to, gdy jest już ciepło. Dziecko ciągnie na dwór. Tego lata będę bardziej opalony i mocniej dotleniony. Jedziemy do ZOO. Zobacz jaki piękny dronik, yyy, słonik…