Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Życie nie jest piękne…

Zbliża się rocznica 1 września, myśli, mimo że zanurzone w sprawach dnia codziennego, czasem skręcają w tamtą stronę. Polecę Wam film i serial dotyczący nazistów (nic odkrywczego, ale jak nie widzieliście – przyszedł czas nadrobić), ale przede wszystkim pozwolę sobie wpleść w to dość swobodnie powiązane rozkminy.

W nagrodzonym filmie „Życie jest piękne” (1997, Włochy, Roberto Benigni), najpierw żyjąc w faszystowskich Włoszech, a następnie zamknięty w obozie koncentracyjnym wraz z synem, Żyd Guido próbuje przekonać chłopca, że okrutna rzeczywistość jest jedynie formą zabawy dla dorosłych.

Jest to dla jednych film antynazistowski, dla drugich obraz o doskonałym ojcostwie, kiedy to Guido dba o wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa dziecka i chronienie go przed strachem i traumą. Film jest i o tym i o tym, bo widać na nim jak reżim wchodzi z butami w świat żyjącego po swojemu wesołego człowieka, z dystansem patrzącego na rzeczywistość, a następnie przenoszącego ten dystans, ważną cechę, w najtrudniejsze z możliwych warunków, by zapewnić przetrwanie synowi.

Dzieło Benigniego wzbudziło we mnie refleksję nad podejściem do ojcostwa, bo sam akurat jestem zwolennikiem prawdy, a więc wzrastania dzieci do dorosłych zamiast przesadnego stawania się dziećmi przez dorosłych po to, by nadawać na tych samych falach. Nie rozumiem jak gadanie bzdur o realiach ma przygotować małego człowieka na konfrontację z brutalną rzeczywistością. Może w obozie koncentracyjnym taka taktyka byłaby sensowna, ale w miejskiej dżungli jest jak skazanie na pożarcie. Moja krytyka podejścia Benigniego wynosi zatem jedynie 40%.

Reguły gry są jakie są, co oczywiście nie oznacza, by młodego człowieka nimi od razu zasypać, tworząc robota bez empatii.

Cóż mam Ci powiedzieć o Polsce, kochana córeczko? Nie pytaj mnie, co widzę w Niej, jak śpiewał Ciechowski, ciągle aktualne. Wychodzę na dwór, patrzę i… nie pytaj mnie jak nigdy przedtem. Gdzieś tam daleko jest Zakopane i zimne morze, mam do nich sentyment. Sentyment – to pierwsze słowo, które przychodzi na myśl. Istnieją ładniejsze kurorty. To po prostu nasza Ojczyzna. Zawsze będzie Twoja, co nie oznacza, że Mielno jest ładniejsze od Makarskiej.

Ten kraj znika – krzyczy poeta współczesny Fisz na ostatniej płycie (pierwszy raz udało mi się być na dwóch koncertach tej samej trasy) z Tworzywem Sztucznym. Poziom piłki znika (jeszcze bardziej, bo to akurat nigdy nie zdołało wejść u nas powyżej pewnej stałej średniej), mniejsze ekipy, a zatem i ruch kibicowski – z takim rozmachem jak go znaliśmy – znika, ciekawe uliczne manifestacje zniknęły, podobnie jak kapele, przynajmniej rockowe, bo w rapie i elektronice jeszcze kilka osób robi robotę. Znika możliwość kupna dowolnej ilości cukru w sklepie, a nawet jakość włocławskiego ketchupu!

Dla każdego znika w pierwszej kolejności coś innego, a dla fanatycznych zwolenników opozycji oraz Unii Europejskiej to nawet fajnie, gdyby Polska przestała istnieć jako suwerenne państwo narodowe, bo przecież „my nie umiemy”. Jesteśmy Europejczykami, ale obozy były polskie, hura.

Przede wszystkim znika nasza młodość i świat jaki znamy. Parki rozrywki dla dzieci nie znikają, spokojnie mała. Gorzej jak jakiś smutny pan zrzuci na nie bomby. Gdzie wtedy będzie tatuś?

Jestem dumny, że jestem Polakiem, ale ta duma jest w ostatnich latach mało dokarmiana, co pewnie widać po tekstach. Tak to jest, że życie nie składa się z samych uniesień, tym bardziej po trzydziestce. Uśmiecham się słysząc – raz jeszcze – o wysokim poziomie wyszkolenia polskich lotników podczas Bitwy o Anglię (serial „Najważniejsze wydarzenia II Wojny Światowej w kolorze”’2019), ale to „znów ta historia”. Kiedy zrodzi się nowy mit, kiedy wstąpi w nas świeża energia, która pozwoli dumnie wypchnąć polską pierś? Bo przecież nie wtedy, kiedy Lewy strzeli kolejnego gola w barwach Barcelony? Czy powinienem uznać za coś takiego masową pomoc Ukraińcom, czy raczej dodać ją do kroniki polskiej krótkowzroczności?

Patrząc jako ojciec – nie chciałbym kolejnej wojny, konfliktu, tego by polscy żołnierze i ochotnicy ponownie musieli udowadniać swoją jakość, bym jako szary Polak musiał chwytać za broń.

W tym wszystkim, w patriotyzmie i ojcostwie nie powinno chodzić o emocje, bo w miłości nie chodzi o emocje – one towarzyszą jej jedynie z początku. Bez emocji jest jednak jakoś tak nudno…

PS: „Życie jest piękne” pobrałem z torrentów. „Najważniejsze wydarzenia II Wojny Światowej w kolorze” są na Netflixie.

Show More