Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Wspólnota

Trwają ćwierćfinały mundialu w Katarze. Mafia z FIFA cieszy się z ogromnej oglądalności meczów. Ukradli piłkę, Netflix ukradł kino, a politycy przestrzeń i możliwości. To oni decydują co, jak i kiedy w największych sprawach. My możemy, w małych wspólnotach, wyszarpać odrobinę dla siebie.

Może nie pokonam Systemu, ale pokonam go w swoim sercu i otoczeniu. Może – chyba, że popadnę w lament.

Z bramy wyłonił się chwiejnym krokiem około czterdziestoletni, chociaż z nimi to nigdy nie wiadomo, jegomość o rozpiętym rozporku i mętnym wzroku. Minąłem go z wózkiem i mieczem („Wózkiem i mieczem” – dobry tytuł?), byłem pomachać w parku przy okazji spaceru, nie ma pustych przebiegów. Pięćdziesiąt metrów dalej, zza kolejnej kamienicy wyszedł jego nieco trzeźwiejszy kolega i ryknął „eeeejjjjj!”. Minąłem go, dzidzia się nie obudziła. Machnął ręką na zataczającego się w przeciwnym kierunku ziomka i zaczepił mnie na pasach, że „przeprasza, nie pomyślał, mógł dziecko obudzić”. Nie zamierzałem go upominać, bo młodej nie chowam w inkubatorze (dlatego nie budzi się z byle powodu), ale specyficzna kulturka panów od wina ma się na ośce dobrze. Wiadomo kierowniku, co złego to nie ja.

„Sami swoi”, przeplatani ciemnoskórymi studentami, uchodźcami z Ukrainy oraz nowoczesną młodzieżą. Polska się nie zmienia, ona już się zmieniła, aczkolwiek „stara mentalność” („to”, czego nie lubią Lis, czy Taco…, ale nie tylko to) – rzecz jasna – przebija się wśród blokowisk i kamienic.

Ludzie ciągnęli i będą ciągnąć do swoich, spytajcie Duńczyków, Holendrów, czy innych Niemców uciekających z dużych zachodnich miast na prowincje. Rodzina, znani sąsiedzi, kawałek podłogi…, kawałek narodu, pewnie też tego spokoju, który pamiętają z młodości. Inni, zazwyczaj młodzi obywatele świata, wsiadają w pociąg w przeciwną stronę, do wielokulturowej, anonimowej metropolii i krótkiego snu, gdzie często irytują tubylców, przyzwyczajonych do starego porządku (nasi też tak robili/robią, np. na Wyspach).

Świat układa się po swojemu, zaś konkretny człowiek tak jak chce i aktualnie ma możliwość. Polacy poznają smak wielo-narodowości, póki co – mimo wszystko – w lightowej wersji bliskich nam kulturowo Ukraińców.

A już jest inaczej!

Siedzę w przychodni, wprowadza wózek wściekła mama ze Wschodu. Drze się na recepcjonistki, te do niej cierpliwie i grzecznie, że ma przyjść na wizytę tego i tamtego, ale z kimś kto zna język, bo nic nie rozumieją. Według Ukrainki najwidoczniej w przychodni powinien być tłumacz, jak w durnych reklamach telewizyjnych. Awantura, krzyki, płacz dzieci. Co chwilę słyszę o podobnych przypadkach.

Zawsze jeden to miłosierdzie, a dwa to przewracanie się w dupach tym, którym go udzieliłeś? Czy może powinniśmy zrozumieć ich jako ludzi, którym nagle odebrano prawie wszystko? Tak by nakazywała ta mityczna, wyższa, zachodnia inteligencja i „wewnętrzne zen”, ale do jakiego momentu można się nimi kierować, a kiedy nawet najwięksi pacyfiści schowają się za „ostatnim żołnierzem”?

Idź do przodu Europo, ale nie bądź głupia – oto wyzwanie!

Jadąc przez naprawdę piękną, czystą belgijską wioskę przypomniałem sobie polemikę z jednym z ówczesnych felietonistów „To My Kibice” około piętnaście, może nawet więcej lat temu. Ja jeszcze szczeniak, ambitny w swoim aktywizmie, a ten już wtedy pisał, że z Europą stanie się to, co niestety stać się musi, ale wielu ludzi w efekcie zwróci się w stronę małej lokalnej wspólnoty, nawet tkwiąc pośrodku dżungli.

2023 będzie kolejnym rokiem z wojną i inflacją. Czym się radować jeśli nie spędzaniem czasu z najbliższymi, ziomkami (coraz częściej tematem są nasze dzieciaki…), pasją i twórczą pracą? Spróbuję cieszyć się świętami, na nowo, wszak mam dziecko, więc wszystko musi zacząć się od początku.

W nowej rzeczywistości.

Show More