Kontynuując wątek włoski. Wakacyjne odpoczywanie na tarasie umilali mi m.in., wydani w 2015 (posiadam polskie Wydanie II z roku 2022), „Włosi” Johna Hoopera. Książka Brytyjczyka trafiła na listy bestsellerów.
Opis Italii z jednej strony subiektywny, dość szybko wyczytamy między linijkami poglądy autora, z drugiej znajdziemy odniesienie do wielu faktów z dalszej i bliższej przeszłości makaroniarzy.
Historia (Benito Mussolini wiecznie żywy…), kulinaria, seks, miłość, rodzina, fantazja, kwestia tożsamości… Tematyka szeroka niczym włoski but. Dużo w tej książce polityki i „macek Watykanu”. Hooper raczej z bólem przytacza statystyki, z których wynika, że większość Włochów deklaruje się jako katolicy. Próbuje przy tym udowodnić, że wiara makaroniarzy nie jest zbyt głęboka, stanowi część przyzwyczajenia, tożsamości, kultury, wynik wcześniejszych ustaleń „na górze”. Jasne, że tak jest, podobnie w Polsce statystyki nie biorą się znikąd. Każda cywilizacja ma fundament, tło kulturowe. Niby dla Brytyjczyka konserwatywny odcień włoskiej kultury „ma coś w sobie”, ale jednak stoi na przeszkodzie mitycznego postępu.
Hooper zauważa nawet, że słabo przyjął się w Italii hip hop, podobnie jak inne „obce naleciałości”. Zwiedzając kilka miast, trudno nie przyznać mu racji, bo mało tego hip hopu widać. Pisząc ten tekst przebywałem we Włoszech blisko granicy ze Szwajcarią i jadąc do tej Szwajcarii bardzo szybko zauważyłem wzrost jakości wrzutów. W niewielkim Lugano znalazłem spory skatepark pokryty graffiti i wiekowych deskorolkowców, nie tylko dzieci na hulajnogach. Może gdzieś indziej we Włoszech jest inaczej, wszak to była tylko Lombardia, a właściwie jej prowincja. Pamiętajmy jednak, że nawet ultrasowskie napisy na murach rzadziej są tam graffiti, a częściej prostymi literami i to podobnym stylem! Ma to swój urok i oryginalność, ale często wypada ubogo, nawet przy sąsiadach, nie mówiąc o Polsce, czy Szwabach (obok na zdjęciu kolejny numer ich pisma o kulturze futbolowej „11 Freunde” i książka „Ultra”, gdyby zawsze można by tak było zaczynać dzień). Ale to jednak Włosi są odpowiedzialni za styl ultra.
Wreszcie rozdział na który czekałem, poświęcony calcio, włoskiej piłce nożnej. Niestety, zawodzi. Historia po łebkach, podobnie jeśli chodzi o temat ultrasów. Jeśli ktoś jest kibicem, nie dowie się niczego nowego. Autor skupił się na słynnych derbach AS Roma – Lazio Rzym, gdzie kibice „odwołali mecz” idąc za plotką o śmierci jednego z nich.
Po lekturze można wyciągnąć wniosek, że Włosi są w wielu cechach podobni do Polaków. Na przykład w kolesiostwie, czy obsadzaniu stanowisk po znajomości, lub rodzinnie, bez patrzenia na kompetencje. Autor jakby zdziwiony, zresztą z naszej perspektywy nie raz wydaje się, że urwał się z choinki. Mimo to, były momenty, że czytało się dobrze i z pewnością „Włosi” co nieco laikom rozświetlają. Mam nadzieję, że także to, iż Polacy nie są żadnymi „gorszymi Europejczykami”.
Polecam sympatykom Włoch jako ciekawostkę, wartą skonfrontowania z własnymi doświadczeniami.