Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Ten Strach

Piętnaście lat temu przemykałem przez blok niczym błyskawica, biegiem na górę – nie zastanawiając się zbyt długo nad jego mieszkańcami, co najwyżej szybko ich szufladkując. Ten społeczniak, ten ćpun, ta kreatura zamknięta w domu z chorą na głowę matką, a tamta to kurwa, po którą podjeżdżają wypasione fury. Zapewne za sprawą lektur, ale i życiowych doświadczeń dziś patrzę inaczej, szerzej, ale i tak dostrzegam, trudno nie dostrzec, Ten Strach w co drugich drzwiach. Albo coś przed nami zamyka, albo z hukiem otwiera.

Wieżowiec – dziesiątki dusz, kilka przypadków raka, patologii (no… więcej niż kilka), niespełnionych ambicji matek, niespełnionych ambicji żon, upadłych ojców. Nie o wszystkich wszystko wiem i nawet nie chcę wiedzieć, po prostu życie wypisane jest na ich twarzach, słychać co mówią przed klatką, na schodach. Część znam, głos pozostałych niesie się przez cienkie ściany i rury. Ktoś wyzywa kobietę od szmat, ktoś syna od nierobów, słyszę ich czytając w wannie.

Na półpiętrze konstrukcja z kartonów, sypialnia melanżowa, na której napisałem markerem (zakochałem się w tym gadżecie jeszcze przed erą vlepek i nie do końca z niego wyrosłem – można szybko skomentować zastaną rzeczywistość) „Loża VIP”, bo utrzymuje się zaskakująco długo, pewnie zwiną ją przy okazji sprzątania klatek, ale zaraz powstanie nowa.

Masa ludzi, która nie spojrzy dalej niż w obręb osiedla, nie dlatego, że nie ma w Polsce forsy do zarobienia, sama nałożyła na siebie schematy i ograniczenia.

Dawniej patrzyłem z wyższością, bo przecież „byłem fanem”. Gdzieś wyczytałem, że angielskie słowo fan pochodzi od łacińskiego fanaticus, co oznacza „szalenie, ale z boską inspiracją”, no więc jak ktoś szalony z boską inspiracją mógł być zdołowanym statystą z tego melodramatu? Halo, to nie ja. Nadal jestem fanem wielu rzeczy, ale życie przebiło się przez tą nadętą skorupę…

Czas płata figle, to stąd te zawiedzione miny Polaków, do których ostatecznie dokładam swoją, ze swoim krzyżem, który czasem widać, czasem nie, a którego sam w pełni nie rozumiem. Życie nas zaskakuje, jak opady śniegu zaskakują władze polskich miast, chociaż wiedzą doskonale, że musi przyjść zima. Ignorancja jest jedną z cech gatunkowych, ale z różnych powodów trwa do czasu.

Dookoła protest na proteście. Czytam publicystę z korzeniami w podziemiu, który latami pisał, że PiS jest zbawcą, a teraz, że jebać PiS. Zasłużyli? Eureka, mainstreamowa partia coś spieprzyła! Doprawdy trudno w to uwierzyć, heh. Wolę za nikim nie być i ewentualnie miło się rozczarować. Poszedł na wagary, pomarzyć o czymś innym – nie myślałem, że tekst z tego ponadczasowego utworu T. Love będzie mi bliski także przed czterdziestką.

Mam wrażenie, że dla części buntowników, znacznej części, szara rzeczywistość (także ta polityczna) jest nie do przyjęcia. Wytłumaczenie kryzysu nie jest podniecające, gdy nie stoi za tym światowy spisek, Apokalipsa św. Jana (skłaniam się ku interpretacji, że opowiada ona o losach świata od jego powstania do końca, ale jest to metaforyczna opowieść o rzeczywistości duchowej, nie o chipach i szczepionkach), Illuminati i te wszystkie sprawy. Lepiej walczyć ze światem, wierzyć w ludzkich zbawców niż być szarym mieszkańcem bloku, od którego nic nie zależy. Lepiej rozmawiać o spiskach niż o tym jak być dobrym w codziennych rutynach. Do tego w pracy, w związku monotonia – nic tylko rzucić się w wir walki. Też kiedyś to praktykowałem, teraz wybieram sztukę (interesowanie się wyłącznie przyziemnymi sprawami codziennymi nadal sprawia mi ból), bo przynajmniej po raz kolejny nie zostanę oszukany. Sztukę, która mówi to samo co podpowiada mózg – nikt w pełni nie uciekł od życia i więzienia własnej powłoki cielesnej, no chyba że się zabił, albo oszukał „do końca”. Wybrałem też wiarę w Boga.

Najtrudniej jest po prostu żyć. Ciągłe poszukiwanie, zagłębianie, niespokojne roztrząsanie prowadzą do niepokoju – uczyli mnisi, których czytałem. Oczywiście ich nie posłuchałem i ciągle szukałem, zagłębiałem, roztrząsałem. Chyba tak mam, że jak coś poznaję, muszę się tym przesycić – dopiero później mogę na to spojrzeć z boku i sam siebie przystopować. Ten typ musi się nażreć, potem wyrzygać i dopiero może dostrzec, że celem tego biegu jest właśnie nie biec. Wyjść do parku z czworonogami, posłuchać lasu, pooddychać, poszukać uśmiechu, nie próbować wszystkiego rozgryźć. Nie mam nic przeciw oddolnej walce, wiele z takich walk wspieram, po prostu lepiej by było, gdyby każdy najpierw zlokalizował swój osobisty strach. Przyznanie, że każdy się czegoś boi, pomoże w wyrwaniu się z części iluzji. Gdyby tak władze III Rzeszy potrafiły uczciwie zmierzyć się z własnymi kompleksami, o których dziś wiemy już bardzo dużo. Świat stoi na strachu, na odruchach obronnych gatunku ludzkiego.

Nie pamiętam kiedy przyszedł, kiedy nawiedził mnie Ten Strach. Czyżby podczas pierwszego ciosu od życia, wrednej oceny? W moim domu trudne, złe rzeczy były zamiatane pod dywan, były tabu, nie rozmawiało się o nich. Sam odkrywałem zło – w szkole, na szeroko rozumianym podwórku, za sprawą muzyki i filmów. Tam trafił do mnie przekaz, że mam walczyć – mam być silny, odważny. No więc próbowałem – wchodziłem w co się da, ale nie raz się zawiodłem. Całe życie udowadniamy sobie, że się nie boimy – głównie dlatego, że tak naprawdę boimy się jak cholera.

Strach miesza się z uzależnieniem od adrenaliny, pragnieniem nowości oraz ze zdrowym rozsądkiem. Cóż, trzeba dać radę – wszyscy się boimy, ale stary slogan słusznie mówi o tym, że odważny jest nie ten, który się nie boi, a ten, który idzie na przód mimo strachu. I tego się trzymajmy. Odważnym będzie wygrać ze strachem tak, by nie krzywdzić przez niego innych, a najpierw siebie.

Złapię zatem, uchwycę jakiś odlot, ale taki bez wielkich obietnic wiecznej (ziemskiej) szczęśliwości i bez oceniania innych – to aktualnie jedyny sposób, by nie czuć goryczy. Wydaje mi się, że słyszałem twój śmiech, po latach jestem przyzwyczajony – ludzie się śmieją. Kurczowo trzymają się swoich ról, wyśmiewają, tak radzą sobie ze swoim własnym strachem. To przecież ich życie jest tym normalnym, lepszym. Nie wiedzą, może nigdy się nie dowiedzą, że to nieprawda.

Show More