Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Tak się nie mówi o śmierci

5:00 rano, wstaję poczytać i popisać. Na palcach wychodzę z pokoju. Ninjutsu wymaga dopracowania, bo gdy sterczę przy ekspresie do kawy, zza rogu wyłania się kochana Laleczka Chucky. Włączam bajkę, robię mleczko, odpalam w tle NHL na żywo, nic innego do obstawiania nie leci. Świat ekranów, nie uciekniemy, co mam, jaskiniowca wychować? Kuponik NHL + NBA wchodzi, chociaż jak zawsze jestem w plecy u sponsora mojego klubu.
„Tak się nie mówi”.
Od małego rodzice powtarzali: tak się nie mówi. Potem podwórko, po swojemu. Szkoła. Wreszcie otoczenie, praca. Czytelnicy: co to za dialogi? Tak się nie mówi! Tak się nie myśli. Nie za często. Prawdopodobnie to jakaś odmiana debilizmu (dla jednych), lub sposób na przetrwanie, który przejął kontrolę nad jego twórcą (dla mnie?).
Tak się nie mówi, pewnie dlatego tu siedzę i piszę, żeby zostać sobą.
Z drugiej strony wszystkiego mówić nie można, ze swoim nastawieniem do ludzkości pewnie musiałbym być ciągle niemiły. Tak się nie robi.
Coraz trudniej zrobić sensowną prasówkę. Oglądam filmik, na którym żydzi tańczą z gaśnicą. Akcja marketingowa Brauna rozdmuchana (heh) tak, że może kolejna ekipa z Zachodu nie przyjedzie do Warszawy na mecz, bo skoro nawet w polskim sejmie siedzi „chrześcijański Adolf Hitler” (czyli Hitler do potęgi), to co czai się na ulicach? A owszem, czai się, może nie to co myślą (kato-nazi-zombie), ale jednak.
Tak się w Europie nie robi, nie mówi – mówią. A jak się mówi, robi, tak jak w Alkmaar, Birmingham? Czy istnieje nieprzestrzelony system, nurt?
Sięgam po poważniejszą lekturę, wyłączając krzykliwe memy i nagłówki, wywody Rzeźniczaka o nieutrzymywaniu kontaktu z córką „z wyboru” (nigdy go nie lubiłem), „bitwę o TVP”. Jeszcze przed wojną wycieczki w stronę Putina traktowane były jak rusofobia, dzisiaj nikt już nie powie, że nasz kraj jest bezpieczny. W ostatnią rocznicę Powstania Warszawskiego zafundowałem sobie dwie lektury na jego temat. Tym razem o wojnie w kanałach, czyli mówiąc wprost – w gównie. Wojna to gówno, mimo że ma swoich herosów. Niepokonane miasto, niesamowite miasto! Nasi herosi wojny nie chcieli, zostali do niej zmuszeni. Przed Godziną W pragnęli ukarać oprawcę, który przegrał II Wojnę, lecz pozostawał oprawcą. Przyniósł tu śmierć.
Psy domagają się wyjścia. W windzie zagaduje mnie starsza sąsiadka.
– Jak tam córeczka?
– Dobrze, rośnie zdrowo.
– Yhym. Ja mam raka jelita.
Nie wiesz jak na coś takiego odpowiedzieć, zazwyczaj wychodzi przeciętnie.
– Powodzenia zatem – mówię tekstem i z uśmiechem idioty, ale ona też się uśmiecha, kiedy drzwi jej piętra się zamykają. Liczy ostatnie uśmiechy?
Śmierć na Zachodzie nadal jest tematem niezręcznym. Taki wspaniały świat, a nie ma na nią recepty!
Wracam na górę, to nie pierwsza informacja o raku tego dnia. Dalsi ludzie, ale jednak znajomi, wrażenie wszechobecnej śmierci zostaje. Coraz więcej pogrzebów. Najpierw rodzina. Babcia, wujek. Później młodszy kolega, którego pomagałem wkręcać do naszej ekipki, tworzącej większą grupę na krajowych manifestacjach i działających na lokalnym podwórku.
Podziemny klasyk puszczony na cmentarzu po zakończeniu ceremonii pogrzebowej. Spotykamy się ponownie, okoliczności nieciekawe. Niektórzy nadal widują się często, z niektórymi nie widziałem się dziesięć lat. Zawsze byliśmy różni, ale łączą nas te same, lub sąsiednie gałęzie tego samego ideologicznego drzewa. No i przede wszystkim wspólne wspomnienia. Ktoś z nim pił, ktoś z nim kogoś bił, ktoś kleił plakaty. Młody, szczery i otwarty chłopak zamknął oczy po raz ostatni. Wylew.
Nie znamy dnia ani godziny. Może nie zaraz, ale z pewnością przed nami czas, kiedy coraz częściej będziemy się spotykać pośród „lasu krzyży”. PESELu nie oszukasz, podobnie – tak zwanego – przeznaczenia. No i cholernej chemii.
Rozeszliśmy się do swoich domów, rodzin, do swoich spraw. A gdzie i kiedy rozeszły się nasze poglądy, działania? Wszak świat już nie ten sam, czas ma gdzieś nasze (różne) dziary, a każdy miał nowe życiowe doświadczenia, poznał ludzi i ich perspektywę, przeczytał kolejne książki.
Płomień w sercu, nie ugasi go nawet Braun swoją gaśnicą – gadam z córcią, ona po swojemu, ja po swojemu, nie wiem kto mniej zrozumiale. Kiedy pierwszy raz powiem jej „tak się nie mówi”?
Minie jeszcze wiele czasu, gdy po raz pierwszy pomyśli o śmierci.

Show More