Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Szatan na tronie… w podwójnej koronie?

Wszechświat ze wszystkimi prawami fizyki. Może Bóg – ciągle mam nadzieję. Politycy i ich strażnicy. Strażnicy kłamstw z tarczami. W tym wszystkim, na dole, ja i Ty. Inflacja inflacją, ale ludzie kochają skupiać się na kwestiach światopoglądowych. Cholera, ja też.

W kraju głośno nie tylko o rybach (RIP), mówi się o podręczniku do szkoły średniej, w którym Czarnek i jego współpracownicy zamieścili słowa, że dzieci z in vitro to hodowla ludzi i kto będzie kochał takie dzieci? No cóż, pewnie Ci, którzy zainwestowali w sumie nawet i 20 tysięcy zł (np. w takich klinikach jak ta pod Łodzią) w cały proces przyjścia na świat potomka. Niefortunnie dobrali w PiSie te słowa – co za niespodzianka –, bo prędzej brak miłości objawi się po tradycyjnej „wpadce” niż po skorzystaniu z tak drogiej w Polsce naukowej pomocy (zapewne po wieloletnim staraniu się o dziecko). Skorzystanie z pomocy nauki wydaje się w tym wypadku logiczne – w przeciwieństwie do powyższego cytatu z podręcznika HIT (Historia I Teraźniejszość). Mam za sobą regularną pracę z dziećmi z placówek, w których żadne nie było z in vitro – jedyną refleksją jaka się nasuwała było: zakażcie alkoholu – nikt ich nie kocha, ale to przecież absurd…

Mam problem z in vitro, a właściwie jestem za (myślę, że Watykan też prędzej, czy później będzie, ale kroczkami, by nie wywołać schizmy), bo jest PRO live.

Po każdym stosunku pewna ilość nasienia wycieka z pochwy, lub z fiuta na kołdrę, ale seks małżeński nie jest grzechem. Kościół nie zezwala jednak na zamrożenie tej samej spermy w celu np. oddania jej innym, starającym się o potomka (bezpłodny ojciec). Nie każdy jest też gotowy na adopcję dziecka z FAS (znam taką rodzinę, specyficzna i wręcz fundamentalistyczna, dają radę), a chętnie skorzysta z rozwoju nauki, by mieć swoje – z nasieniem od swojego faceta (naturalne sposoby zawodzą, a obu jest niby-zdrowych, znak czasów – presja, stres i cholera wie, co jeszcze…).

Potencjalnie „tej samej spermy z małżeńskiego łoża” nie można w polskich klinikach utylizować. Nasienie może zginąć jakkolwiek, nawet podczas „grzechu” hierarchów (walenie kapucyna, lub korzystanie z męskich prostytutek na dworcu Roma Termini), czy polityków…, ale nie w klinice. Nie utrzymają długo (jedno pokolenie?) tego stanowiska w Watykanie.

Za ciasno w tym wszystkim, karykaturalnie, czy tego chcemy, czy nie. Tak jak od pewnego momentu za ciasno było w czystym kreacjonizmie.

Owszem, in vitro może potencjalnie prowadzić do wynaturzeń, ale zabranianie go teraz, to jak nie wylecieć nigdy w kosmos, bo może załoga z rakiety wykorzysta znaleziska do podboju Ziemi. No i wreszcie – albo korzystamy z postępu nauki, by dawać i ratować życie, albo „Bóg tak chciał, że podczas pracy ucięło mi rękę” i teraz „niech cierpienie będzie moim krzyżem, nie ratujcie mnie!”. Albo nie przeszczepiajcie mi: wątroby, płuca, serca! Brak konsekwencji – przypominam też, że to nauka wydłużyła życie człowieka na ziemi. Ja jestem i za Bogiem, i za nauką, czy nie to polecał nam Jan Paweł II, który – mam nadzieję – nic nie wiedział o wyczynach ludzi ze swojego najbliższego otoczenia?

Politycznie też to zastanawia. Dzieci z in vitro żyją w Polsce – mamy kilka klinik, maluchy są inteligentne. Jaki ruch w ich kierunku, w kierunku „obywateli z hodowli” zrobi partia, gdy wygra kolejne wybory? Obozów pewnie nie otworzą, ale jak nazwą ludzi „tej kategorii”, a co za tym idzie – jak te osoby będą się w Polsce czuły?

Wiadomo, że opozycja wykorzystuje aferę z podręcznikiem, pomija szerszy kontekst produkcji ludzi i szczuje, a w dupie ich mam – pamiętam Tuska i protesty przeciwko niemu, stałem wtedy na ulicy. PiS po prostu tak samo pierdolę, ale na ulicę nie wychodzę, bo na ulicę wychodzi się z alternatywą – teraz to wiem (co nie znaczy, że kiedykolwiek byłem PiSowcem), na nielogiczne ogólniki jestem już chyba zbyt ostrożny.

Politycy PiS mają trzymać linię katolicką. Kościół powinien twardo bronić swoich wartości (umieszczać je jednak w kontekście czasów, a także pamiętać, że nauka jest drugą stroną tego samego medalu – vide ewolucja), ale w obecnym położeniu skupić się raczej na samooczyszczaniu. Jestem po kilku ciężkich lekturach i mimo braku sympatii do ich autorów z pewnymi faktami ciężko dyskutować. Musimy je poznać skoro są dostępne! Cały czas analizuję „Boga urojonego” (bestseller). Dawkins nie spowodował, że straciłem wiarę w Boga, ale poważnie nią zachwiał – argumentami. Bestseller „Sodoma” (F. Martela) też pozostawia katolika z pewnym poczuciem porażki (czemu? Sami przeczytajcie i podeślijcie mi recenzję z pozycji katolickiej, nooo dawać: ministerstwoodlotow@gmail.com), ale na szczęście też pewne wątpliwości, co do autora (o jego dobrych intencjach nie może być mowy). Zacząłem patrzeć na swój Kościół bardziej krytycznym okiem po filmie Sekielskich (w sierpniu 24 miliony wyświetleń na YouTube), co zapewne wyczuli uważni czytelnicy i w dupie miałem jakie jest CV tych dziennikarzy. Krzywdzone były dzieci – to fakt, wychodzą na powierzchnię nie kilogramy, a tony hipokryzji. Niewesoło.

Najgorsze jednak jest udawanie, że się nie widzi… Dlatego piszę, myślcie co chcecie.

Jaka będzie przyszłość Kościoła? Czarno ją widzę, chociaż garstka zawsze zostanie. Argumentem katolików pozostaje fakt, iż Kościół przez 2000 lat miał swoje problemy i przetrwał, ale pamiętajmy, że takiego tempa zmian (głównie technologicznych) jak przez ostatnich kilkadziesiąt lat, świat nigdy nie zaznał. Wszystko dzieje się szybciej, jakby 2000 lat zawarło się w tych ostatnich kilkudziesięciu… Zobaczymy zatem.

Kimkolwiek byśmy nie byli, katolikami, ateistami, mówili wprost, czy metaforycznie… od zarania dziejów mamy wrażenie, że to szatan jest na tronie… Potrafisz wskazać go precyzyjnie? Ja ostatnio mam z tym problem. Jednocześnie, gdy napiszę, że rządzi w parlamentach i pałacach kardynałów, brzmi to dziś jak truizm.

PS: Nie śmiejcie się z dzieci z in vitro, ani z outsiderów. Nie oglądaliście „Jokera”, heh? Nie znacie dokładnie historii Wampira z Bytowa? Nie lubił, gdy się z niego nabijali (Magda Omilianowicz, „Wampir”). Wszyscy mamy coś, czego nie kontrolujemy, a niektórzy niepozorni skurwiele mają daleko posuniętą granicę… A tak na poważnie – gdy poznasz człowieka, wszystko się zmienia… Późno odebrałem tą naukę.

Show More