Instruktorka jazdy, wyraźnie nerwowa, wyraża obawę, czy nie popsuję jej statystyk zdawalności. Opowiada mi o kursantce, próbując wywierać presję naokoło.
– Na takiej głupocie się potknęła! Za drugim razem zdała…
– Za drugim razem to chyba nieźle? – odpowiadam i przez to zbyt długo jadę na dwójce, zaraz zacznie drzeć ryja nie myśląc o tym, że jej wywody w niczym nie pomagają.
– Jakie nieźle?! Statystyki mi psuje, za pierwszym miała zdać!
Mówi, pospinana, całkiem na poważnie. Od pierwszych lekcji instruktorzy zachowują się jakbym przyszedł na egzamin, nie na naukę jazdy. „Nie myl się”, „nie zajeżdżaj mi sprzęgła”. Od pierwszej godziny porównywanie do ideału, nadmierne pocenie się z powodu wyników, rozliczeń.
Przynajmniej czegoś mnie to uczy, o czymś przypomina. Wszyscy gonimy za swoimi „statystykami”, irytując się na innych ludzi, ocierając się o zaprzeczenie misji nauczyciela.
Podobnie mam jako trener. Nerwy i presja na zawodach. Po osobiste „statystyki”…, bo niby po co innego? Przyda się kubeł zimnej wody. Kto będzie kiedyś pamiętał o moich wynikach w niszowym sporcie? Czyżby Ci, których niezbyt lubię?
Na szczęście pamiętając o tym, że jest jeszcze CZŁOWIEK i że on się liczy, możemy zwolnić, zauważać inne plusy niż sucha statystyka, a tym samym realnie czynić świat lepszym i zwalczać wyścig szczurów. Tkwiąc w statystyce wiemy jednak, że nie przyjdzie to bez pracy nad sobą, nad ambicjami i ego. Nie raz bowiem musimy odpuścić pogoń za osobistą statystyką, teraz już metaforyczną, by nie zrobić człowiekowi krzywdy.
Z drugiej strony, nie dbając w ogóle o żadne statystyki zaniżamy poziom, jak zwykle chodzi zatem o odnalezienie zdrowego balansu zamiast psucia sobie (a w efekcie także innym) nerwów.
Pokażcie mi drogę, na której OSTATECZNIE wyrwę siebie i innych spod presji. Nie ma. Życzmy sobie dużo siły i jeszcze więcej dystansu. Roboty (nad sobą… i statystyką także) starczy na całe życie…
PS: W nocy rozpoczęła się kolejna statystyka – ta dotycząca Ukrainy. Ale to już inny typ statystyki… W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania samochodów masowo opuszczających Kijów. Dla Putina to tylko liczby, albo nawet nie… Tych ludzi dla niego nie ma.