Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Skrzynka lęgowa

Niedługo obchody 63 Dni Chwały. W okolicach sierpnia zazwyczaj siedzę na obozie z dzieciakami, więc napiszę coś teraz. Coś o tamtych czasach, ale w nawiązaniu do dzisiejszych.

Wyobraźcie sobie ex-nazi-skinheada, który rejestruje w swoim domu muzeum broni. Kolekcjonował ją, polubił też polowanie na zwierzęta. Inny NS z tej samej załogi postanawia nie utrzymywać z nim przez to kontaktu.

Nie mogę przejść obojętnie obok tego, że strzela do zwierząt – mówi.

Ta sama osoba długo rozwodzi się także nad przypadkiem przejechania jeża z premedytacją.

– Idzie sobie taki jeżyk i ktoś go przejeżdża, zajebałbym typa!

Wszystko z tymi zwierzętami byłoby w porządku (też nie popieram zabijania zwierząt dla sportu), gdyby nie równoległe idealizowanie Trzeciej Rzeszy. Rozmowy o mordowanych Żydach nie wzbudzają wszak emocji. Szklące się oczy na myśl o jeżu i obojętność wobec istoty ludzkiej, autonomicznej jednostki posiadającej osobowość, duszę, potencjalne piękno tkwiące w każdym.

Uczucie nienawiści jest mi dobrze znane, zmieniać zaczęło się dopiero po odkryciu na nowo wiary. Nawróciłem się i wtedy po raz pierwszy od dawna zacząłem myśleć o bliźnim jak o sobie samym. Obecnie, szczerze mówiąc, przechodzę kryzys wiary, ale to najważniejsze przesłanie Jezusa ciągle zwraca mnie ku chrześcijaństwu. Z upływem kolejnych lat, po zmianie perspektywy, coraz łatwiej było wczuć się w sytuację drugiego człowieka i zdać sobie sprawę z zaślepienia. Z tego jak może otumanić nas ideologia – i nie chodzi mi już wyłącznie o nazizm, wszak Kościół, czy skrajna lewica (ta inna niż Narodowy Socjalizm…) również mają krew na rękach.

Każdy wciskał swoją prawdę i w jej imię zabijał. Ja nie chcę zabijać w żadne imię prócz ostatecznej samoobrony.

Wspomniana schizofrenia dotycząca zwierząt i Żydów skojarzyła mi się z fragmentem książki „Łowcy Nazistów” (prawdziwych…, nie obrońców życia itd.), w której Andrew Nagorski przywołuje wizytę Lorda Russell’a of Liverpool (zastępcy głównego prokuratora wojskowego Brytyjskiej Armii Renu) w obozie koncentracyjnym. Wychodząc z jednego z budynków, Lord zauważył coś, co wydało mu się szczególnie dziwne: Na dachu krematorium znajdowała się przybita na słupku skrzynka lęgowa dla dzikich ptaków, umieszczona tam przez jakiegoś ogarniętego schizofrenią esesmana.

Duża wrażliwość dla jednych, brak jakiejkolwiek dla drugich, bez poznania ich historii, tylko dlatego, że komuś udało się ubrać w słowa jakiś plan, stworzyć mit.

Słyszałem następującą odpowiedź na pytanie, co było inspirującego w Trzeciej Rzeszy:

– No nie była to demokracja, co nie zmienia faktu, że było fajnie.

Czytanie książek nazistów dumnych ze swojej służby dostarcza argumentów fanom starej subkultury. Sądzę, że przeciwnych argumentów dodaje lektura wspomnień ocalałych więźniów obozów, ale czy którykolwiek nazista je czytał? Mam na myśli nie tylko wspomnienia Żydów, ale przede wszystkim Polaków.

Dla kogo zatem „było fajnie”? Tylko dla nazistów, a i nie zawsze. W górę pięli się, prócz bestii, bezduszni biurokraci w stylu Eichmanna.

Stawianie się w roli więzionego wroga systemu narodowo-socjalistycznego, dostrzeżenie w nim człowieka, oznaczało zatem zdradę – chęć jej uniknięcia była ważniejsza niż dostrzeżenie zbrodni. Nie pomyślę, bo jeszcze bym zdradził! Trwanie w ideologii jest z jednej strony wygodne, a z drugiej karmiące potrzebę wierności (jakimś – w tym przypadku nazistowskim) poglądom, które na pewnym etapie porwały i mimo, że wszystko wokół wskazuje na to, że są obiektywnie złe, lub zakończą się fiaskiem jak wszystkie chore fantazje, zapewniają poczucie tożsamości. Można to, oczywiście, zarzucić także skrajnej lewicy, która np. bardzo niechętnie podejmuje wątek bandyckich, imigranckich przedmieść europejskich miast – głoszą poglądy multi-kulti, bagatelizują skutki. Odruchy stadne, okrzyki plemienne, wspólne fantazje. Czy kiedykolwiek wyszliśmy z jaskini?

Przy okazji tych trzecio-rzeszowych rozważań przypomniała mi się także scena z „Listy Schindlera”, w której komendant obozu koncentracyjnego w niemieckim Plaszowie, Amon Goth (postać historyczna!) próbuje poradzić sobie z własną fascynacją żydowską służącą (tu już fikcja). Monolog komendanta zapada w pamięć:

– Czy tak wygląda twarz szczura?

W komedii „Jojo Rabbit” rasizm małego chłopca zafascynowanego Hitlerem nie wytrzymuje kontaktu twarz w twarz z wrogiem narodu.

Mimo to, tak wielu spełniało się w zabijaniu ludzi, nie widziało w tych oczach nic. Chciałem napisać, że może wrażliwość na sztukę by tu pomogła, ale przecież ludzie Trzeciej Rzeszy przejawiali miłość do muzyki klasycznej, lecz była ona ścieżką dźwiękową do zabijania, jak później w ekranizacji „Mechanicznej Pomarańczy”.

Wielu z nas, facetów, ma „ten”, „Alexowy” gen, ale polecam kierunkowanie go na coś innego niż rzeź dzieci i kobiet. Po prostu.

Nie twierdzę, by być politycznie poprawnym, zapraszać tu wszystkich, nie śmiać się z żartów, zmieniać Biała na Czarna Podlaska i tak dalej, ale – na Boga – czy tak wygląda twarz szczura? Bliskość wojny odnawia w nas pragnienie pokoju, bojowo zazwyczaj nastawione stadiony mówią: STOP THE WAR.

Nawet jeśli marzeniem ma być nowoczesna polityka narodowa, nie może popierać zabijania i dążyć ku wojnie. Cieszmy się pokojem póki możemy, nie pierdoląc przy tym głupot. Modląc się, by nikt już nie musiał walczyć i umierać w gruzach Warszawy.

Cześć i chwała Bohaterom!

Show More