Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

„Kurwa. Johny! Nie odkryjesz w Sopocie molo na nowo!”

Mój znajomy jeździ w wakacyjne trasy objazdowe z aktywistami partii politycznej. Z jednej strony wiem, że są – te partie – potrzebne, z drugiej nigdy nie było mi do oficjalnych struktur tak daleko jak dziś. Trzymajcie się jak najdalej ode mnie, ale – niestety – musicie być, bo bez „państwa” nastałby jeszcze większy chaos. Tak oto skazani jesteśmy na bandę cwaniaków, która również dziś rządzi światem…

Bez „państwa” twoje życie poprawiłoby się gospodarczo? W porządku, ale mogłoby też ucierpieć przez brak prawa. Problemem jest człowiek, coś zawsze jest nie tak, po prostu trwałego i uszczęśliwiającego wszystkich systemu nie jesteśmy w stanie wymyślić. Pod tym względem osiągnęliśmy szczyt ewolucji – powinniśmy być absolutnie pewni, że niemożliwy jest raj na ziemi ustanowiony przez polityków, co jest podstawą mojego pesymizmu względem świata, a kiedyś w taki raj wierzyłem.

Ale ja nie o tym…   

Hipokryzją jest, gdy ktoś walczy o „silne państwo”, a następnie jest zszokowany, gdy ono ingeruje, nakazuje. Sytuacja z wirusem jeszcze mocniej odsłoniła kurtynę, za którą – niestety – stoi tłum (często dobrych…) ludzi, krzyczących hasła na opak. Ich poglądy, ich wizja uwzględnia mocną ingerencję „państwa” (m.in. w kwestiach moralnych), a w czasie pandemii są zszokowani, że „państwo” im coś nakazuje (piszą: „nie lubię, gdy coś mi się narzuca!”). Moim zdaniem, jeśli ktoś jest za „państwem” (czyli nie jest jakiegoś rodzaju anarchistą) z marszu godzi się na to, że będzie ono – prócz szeregu innych działań – coś nakazywać, bo przecież z zasady każdy system ma być „strażnikiem” (tym bardziej prawicowy, aczkolwiek rzekomo liberalne kraje również posiadają setki zakazów i nakazów…). Mówiąc wprost – prawie od początku pandemii, kiedy ludzie padali nie tyle w telewizji, co dookoła, wydawało mi się, że covid-19 to jest akurat ta strefa, w której „państwo” ma prawo interweniować. Robi to na opak – to jeszcze inna sprawa.

Na przykład mecze mogą coraz częściej wyglądać prawie normalnie (w kwestii frekwencji), dzięki szczepieniom. Ultrasi (ruch niezależny) korzystają (nie zburzono się do selekcjonowania kibiców w dodatkowej puli biletów), ale już Molesta (sztuka niezależna) nie chce grać koncertu dla selekcjonowanej publiki i odwołuje występ przez przymus bycia zaszczepionym, by na niego wejść. Jaką postawę przyjmujesz? I czy jest/będzie konsekwentna?

Jest to sprawa, jak w przypadku wszystkich trudnych spraw, wielopłaszczyznowa, trudna do jednoznacznej interpretacji. Z jednej strony trudno nie reagować Polsce na światową (!) sytuację epidemiczną, z drugiej łatwo podczepić się pod covid-19 cwaniakom z najwyższej ligi, a zawsze jacyś się doczepiają, od biznesu związanego z wojną po biznes związany z chorobą. Oczywiście, „nasi” politycy reagują jak zwykle – zazwyczaj prowizorycznie, na pokaz, o czym rzecz jasna trzeba mówić.

Czy jest w ogóle możliwe, by globalny kryzys został zażegnany czysto, bez żadnej skazy? Kurwa, Johny! Nie odkryjesz w Sopocie molo na nowo! (Żyto/Noon – Zaza”). Dlaczego nie uczymy się, że to nierealne i są obszary, których nie przeskoczymy?

Wracając do przykładu zarabiania na wojnie – czy to, że ktoś handluje bronią (zarabiając na krzywdzie) oznacza, że klient (np. atakowany kraj) ma się nie bronić, nie dozbroić? Co mu z tego protestu skoro zaraz zlecą na niego bomby, a on nie jest w stanie nic zrobić? Takie jest życie – wkurwiające – ale przecież nie psioczymy na świat i społeczeństwo przez to, że nam się nudzi, prawda?

Problemem jest człowiek (w tym polityk-cwaniak) – zawsze, a poza tym, m.in. covid-19. Nie oznacza to, że nie mamy reagować na wałki, ale trzeba to robić na innym poziomie – bez głoszenia, że szczepienie w ogóle nie ma sensu (co w takim razie ma sens?). Sam śmieję się z durnych obostrzeń, dystansów, maseczek, gotów jestem protestować przeciw kolejnemu lockdownowi, ale właśnie chodzi o to, że szczepionka wyglądała tu na jedyną sensowną opcję! Przyjęliśmy w życiu, wszyscy jak tu siedzimy, mnóstwo chemii, więc nagłe wzburzenie, że mają mi podać szczepionkę jakoś mnie nie naszło…

A może to ja gdzieś jestem ograniczony i nie widzę, że uległem – nie wiem… Sam zaszczepiłem się z przyziemnego powodu, jestem trenerem z perspektywą zawodów międzynarodowych dla moich dzieciaków – muszę być gotowy na wyjazd do pracy i krew mnie zalewa, gdyby ktoś np. chciał mi przez to odmówić szacunku dla podziemia. Sytuacja nie jest czarno-biała, a już słychać, że część robi z tych szczepień swój bunt i macha szabelką w naszą stronę.

Na myśl o tym, że sprawa segregacji sanitarnej jeszcze bardziej podzieli społeczeństwo i będzie ono miało na lata powód do kłótni, ręce opadają jeszcze niżej…

Show More