Euro to piknikowa impreza, ale jak zwykle ma swoje smaczki. Tym razem są powiązane z polityką. Nowe prawo na Węgrzech nie tylko zaostrza kary za przestępstwa o charakterze pedofilskim, ale także – wbrew trendom współczesnego świata – zakazuje homoseksualnej propagandy w szkołach i mediach! LGBT+ to masowy ruch, oczywiście – nawiązując do wyrywanej z kontekstu wypowiedzi prezydenta Dudy – składający się z ludzi, ale jednak ruch skupiający politycznych aktywistów, którzy nie mogą zrozumieć i nie tolerują tego, że część świata myśli inaczej na temat ich postulatów. Rząd Orbana chce chronić przed tym ruchem swoich obywateli, czym rzecz jasna wywołał na Zachodzie burzę. Ustawa została przegłosowana w zeszłym tygodniu dzięki głosom rządzącego Fideszu, ale i posłów bliższego kibicom Jobbiku, który wyłamał się z bojkotu reszty opozycji (pozostali deputowani postanowili w proteście opuścić salę obrad).
Węgierska burza nie ominęła Euro 2020. W środę 23 czerwca odbędzie się nie tylko mecz Szwecja – Polska (18:00), ale także Niemcy – Węgry (21:00). Burmistrz Monachium Dieter Reiter zapowiedział, że zwróci się w tym tygodniu do UEFA z prośbą o pozwolenie na oświetlenie stadionu Bayernu kolorami LGBT+, jako znak przeciwko węgierskiej „homofobii i nietolerancji”. Oczywiście nie uznaje tego za ruch polityczny, a za głos ludzi, jakbym na przykład ja nie był człowiekiem. Chodzi nie tylko o węgierskie prawo, ale także o transparent węgierskich kibiców na meczu.
Węgrzy dopiero co zachwycili kibiców na całym świecie świetną postawą przeciwko Francji, z którą ostatecznie zremisowali 1:1. Jeszcze bardziej niż gra piłkarzy mogła jednak zachwycać atmosfera w Budapeszcie, przypominająca stary dobry klimat na meczach. Na piłce reprezentacyjnej są fenomenem. Za bramką tysiące węgierskich fanatyków prowadziło niesamowity jak na warunki reprezentacyjne doping, a jedną z flag wiszących przed młynem bratanków zdobił polski orzeł w koronie. Jeśli ktoś jakimś cudem nie wie czemu, polecam artykuł z majowego numeru „To My Kibice”:
W pochodzie na mecz Węgrzy nieśli flagę z przekreślonym piłkarzem klękającym w ramach akcji Black Lives Matter, a na stadionie wygwizdali klęczących graczy gości. Tym samym są na tej imprezie jedyną tak wyrazistą opozycją wobec trendów światopoglądowych lansowanych w – także piłkarskim – świecie.
Ma miejsce duża presja, by przekonać społeczeństwo, że takie ruchy jak LGBT+, czy BLM po prostu reprezentują „ludzi”, ale to nie prawda. Nie trzeba od razu chcieć otwierać obozów koncentracyjnych, by nie zgadzać się na rewolucję w kwestii rodziny, nie trzeba chcieć zabijać czarnych, aby ich wszystkich nie zapraszać pod swój dom. Jedna z głównych postaci tego ruchu kupiła dom w spokojnej okolicy zamieszkałej przez białych, o czym informowały niektóre media. Są ludzie (podkreślenie nieprzypadkowe), którzy uznają ruch Black Lives Matter za rasistowski, tyle że w drugą stronę, a LGBT+ za zamach na chrześcijański fundament Europy i moralność, twierdząc, że to takie ruchy chcą zakazać wolności słowa, czego przykładem jest np. egzekwowanie politycznej poprawności we Francji (zakaz noszenia krzyżyków w szkołach i urzędach publicznych itp.).
Na wcześniejszym meczu „grupy śmierci”, Węgry – Portugalia, miejscowi ultras zaprezentowali choreografię przypominającą te z rozgrywek ligowych, o co na imprezach typu Euro trudno. Możliwe, że pod względem kibicowskim nikt nigdy nie pokazał się na Mistrzostwach Europy tak dobrze jak Węgrzy w Budapeszcie. Gdyby media były obiektywne przeważałyby głosy zachwytu nad atmosferą, niestety dla nich, kibice z Węgier reprezentują drugą stronę światopoglądowej barykady, więc prędzej można natknąć się na głosy o „skandalach” w związku z transparentami niż na przyznanie, że pozamiatali w temacie dopingu dla swojej kadry, w której – tak na marginesie – występuje naturalizowany, czarnoskóry pomocnik gwadelupskiego pochodzenia (Loïc Négo). Kwestia naturalizacji, a więc bezsensowny zabieg zmieniający reprezentacje narodowe w kluby mogące robić ruchy na zasadzie transferów to osobny temat – również będący tabu dla politycznie poprawnych mediów.
W eliminacjach na Mistrzostwa Świata 2022, które zostaną rozegrane w Katarze (co zresztą również wzbudza, innego typu, kontrowersje) Polska znalazła się w grupie z Węgrami. Mecz z bratankami w Polsce zostanie rozegrany 15 listopada o 20:45. Na poniższym filmiku słychać jak Węgrzy przed meczem Euro 2020 krzyczą „Polska”, co oczywiście nie jest niczym nowym. Sam miałem okazję być na meczu w Budapeszcie, kilka dni nocując u Węgrów, więc przekonałem się jak nas tam lubią. Ba, widząc biało-czerwone barwy zaczepiła mnie nawet jakaś pani w średnim wieku, rozkładając ramiona i krzycząc wzruszona „dwa braty…”. Chętnie bym tam wrócił.
To takie obrazki sprawiają, że się chce – że chce się kibicować. Oglądałem mecze Polaków, w tym remis z Hiszpanią, cieszę się, że jesteśmy w grze, ale klimat na kadrze od dawna mi się nie podoba i przekłada się na brak większej więzi z kadrą. Też mamy wiele wartości, które moglibyśmy prezentować na trybunach, niestety inne wartości wygrały i odpuściliśmy… Oby nie na stałe.
Węgrom życzę zaś przeciwnie – oby taki klimat się utrzymał! Tam również istnieje opozycja do tradycyjnego węgierskiego światopoglądu, kiedy wprowadzano wspomnianą ustawę pod parlamentem miało protestować 10 tysięcy ludzi. To mimo wszystko niewiele, ale najwięcej propagandy płynie dzisiaj nie z ulic, a z popkultury, mediów, także szkoły – z tymi ostatnimi Węgry na razie sobie poradziły, ale globalna popkultura sączy się strumieniami… Trzeba sobie radzić, przecież nie odłączą Internetu. Poradzą sobie jeśli tradycyjne wartości nie będą tylko pustym hasłem na fladze, a częścią życia bratanków.
Trzymajcie się – i na Euro i na co dzień w politycznym bagienku. W środę dwa – nie jeden – ważne mecze!
Dotychczasowe mecze Węgrów na Euro 2020 i pełen stadion w tle: Węgry 0-3 Portugalia, Węgry 1-1 Francja.