Coś niecoś polecę, na głębsze wnikanie w każdy tytuł nie mam po prostu czasu. Opornie idzie mi czytanie nowego Houellebecq („Unicestwianie”’2022). Typowy Michel, gruba powieść i – momentami bystry – słowotok na temat smutnych ludzi z Zachodu, z jakąś tam fabułą. Lubię ten czarny humor, ale czytałem już wszystkie poprzednie książki Michela, więc wiedziałem czego się po brzydalu spodziewać. Nie zrozumcie mnie źle – w dobrym sensie, taki ma styl i się go trzyma (niczym Włodi), aczkolwiek miałbym chyba problem z odróżnieniem jednej książki od drugiej…
Ciekawsze było za to czytanie biografii Francuza, napisanej przez Denisa Demonpiona, który bynajmniej nie jest zwolennikiem niejednoznacznego intelektualisty, oskarżanego o szowinizm, islamofobię, a także o złe relacje z mamą. Jak to z wnikaniem w sprawy intymne bywa (ach to czarne lustro…) – czytało się szybko. Denis daje do myślenia, sugeruje inne niż powszechnie znane, wygłaszane przez samego pisarza, źródła poglądów Houellebecq, zdradza kilka tajemnic. Nie polecam przyjmować tej biografii jako całej prawdy, ale…, kurde, jak wielu twórców skrywa ukryte motywacje? Jeśli jesteście czytelnikami Michela – zmierzcie się!
Czytałem też dwa ciekawe reportaże wydane przez Wydawnictwo Czarne: „Droga do wyzwolenia. Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary” (Lawrence Wright) oraz „Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija” (Jon Krakauer) o mormonach. Mimo, że obie są pracami o specyficznych amerykańskich sektach, autorzy nie unikają mniejszych, lub większych sugestii, że każda ślepa wiara może prowadzić do tragedii. Cóż, śledząc historię scjentologii, czy mormonów człowiek staje się z pewnością czujniejszy w kwestii słuchania własnych „przewodników”. Zawsze trzeba mieć swoje rozeznanie – i tyle.
Czasem nachodzi chęć na coś lżejszego. „Narodziny bohatera” zostały napisane w 1959 roku, aktualnie w księgarniach leży ładne, polskie wydanie z 2022. 540 stron pięknie napisanej powieści, reklamowanej na okładce jako chiński „Władca Pierścieni” i światowy bestseller. Lektura azjatyckiego klasyka porwała mnie w świat chińskiej historii, legend, wierzeń, sztuk walki jak żadna inna książka. Dla wielbicieli Dalekiego Wschodu, a konkretniej latających mnichów łapiących halabardy własnymi dłońmi, czyli specyficznej chińskiej fantastyki, nie lada gratka. Wojownicy pijący wino ze swych czarek, podróżujący z mieczem na plecach i w słomianym kapeluszu na głowie, tajemniczy mnich-zabójca zdrajców i tym podobne klimaty. Jeśli lubisz – sprawdź koniecznie jak potrafi pisać Jin Yong, delektuj się literaturą piękną-obcą.
Na półce nie może zabraknąć nowości kibicowskich – jeśli tylko wyjdą po polsku. Jawor z „To My Kibice” wziął się za wydanie albumu „Lo Stile Di Vita” znanego wszystkim czytelnikom fanzinów Josefa Grubera. „Kibice w Kampanii” to 262 stronicowa (format A4!) książka-album o ultrasach z tego właśnie regionu Italii. Nie przepadam za opisanymi ekipami, z Napoli na czele, ale mam sentyment do rejonów, bo byłem tam na długiej podróży poślubnej i mamy zamiar tam wracać, więc teraz wrócę z odpowiednim przewodnikiem, heh. Kampania podzielona na regiony, mapki, walory turystyczne, wreszcie opisy samych stadionów i ekip. Klimatyczne są fotki napisów na murach, tych surowych, typowo włoskich. Gruber wybrał duży format żeby te zdjęcia miały sensowny rozmiar, lecz mimo wszystko treści i ciekawostek dla obserwatorów ruchu ultra jest sporo. Rzecz warta swojej ceny!
Zamówiłem bajki Waldemara Łysiaka i zacząłem czytać córce. No cóż, jestem zdumiony, heh. I na tym zakończmy, bo o wilku mowa.