Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Ciekawy świat (1) Exarchia, czyli zakamarki Aten nie dla zwyczajnych turystów!

Kraj żyje przegranym meczem ze Słowacją. Najgorsze, że od lat reprezentacji Polski zdaje się brakować jaj, oglądając ich mam wrażenie, że nie reprezentują sobą klimatu mojego kraju (a może, patrząc na uległość, jednak tak?). Marko Arnautović świętował swoją bramkę przeciwko Macedończykom krzycząc, że „kupi tą pieprzoną Macedonię”! Jaki jest powód takiej reakcji na bramkę, która nie była nawet zwycięska (Austriacy prowadzili już wtedy 2:1), wciąż nie jest jasne, może po prostu testosteron mu tak podpowiedział? Oglądając biało-czerwonych ma się wrażenie, że zostali wykastrowani, jakby banda nieporadnych chłopców pojechała do Rosji na pożarcie, a jedyne na co było ich stać to „no dobra, spróbujmy” na początku drugiej połowy. Osobną kwestią jest wyśmianie kadry przez naród. Już po pierwszej połowie było wiadomo, że piłkarze przez miesiąc mogą nie odpalać komputerów, chyba że chcą popaść w depresję. Smutne to wszystko, podobnie jak „przymknięte” trybuny i poziom kibicowania, dopiero bratankowie z Węgier przypomnieli jak to się robi.

W kwietniu 2019 poleciałem z kumplem na trip do Grecji, ale nie w celu zwiedzania Akropolu, czy smażenia dupska na plaży, a właśnie poszukania dzikiego klimatu na greckich meczach i ulicach. Covid-19 zatrzymał turystykę, zamknął ciekawe miejscówki, dlatego dzisiaj, tuż przed czekającą mnie wycieczką (z aparatem w zakamarki, nie mogę się doczekać…) chciałbym wrócić do swojego ostatniego wypadu (nie licząc krótkich shotów, jak na mecz do Czech itd.) i powspominać kontakt z ciekawym światem.

W centrum Aten przywitał nas napis sprayem o „jebaniu turystów, a witaniu uchodźców”, cóż – nie czuliśmy się przynajmniej jakbyśmy z plastyku trafili do plastyku. Nie będę rozpisywał się na temat pozostałych miejsc w Atenach, o meczach (niestety nie trafiliśmy na zbyt dobry – jak na Greków – klimat, chociaż Panionios i graffiti wokół ich stadionu były bardzo klimatyczne), skupię się zatem na specyficznej dzielnicy stolicy – Exarchii. No właśnie, dzielnica niechętna piknikowym turystom, ale… my byliśmy przecież specyficznymi turystami, bez aparatów z lustrzanką i kapeluszy na łbach.

Exarchia to słynna dzielnica anarchistów blisko centrum Aten. Miejsce wielu starć z policją, która tam do jakiegoś czasu nie wjeżdżała, dopiero prawicowy rząd Grecji postanowił podobno coś z nimi zrobić – my trafiliśmy jeszcze na jako taki spokój. Wtedy najwidoczniej trwali we wniosku, że lepiej trzymać anarchistów w jednym miejscu i niech sobie żyją sami. I żyją, zajmując dziko pomieszczenia oraz nie odprowadzając podatków. Wody im nie odcinają, bo się boją. Dziwi mnie tylko, co tam robią knajpy z parasolkami znanych marek i czy one także nie płacą miastu? Dopóki nie pogadam z żadnym kumatym Grekiem nie dowiem się całej prawdy, blogerzy z zewnątrz mogą się wszak mylić i domyślać.

Pierwsze co się rzuca w oczy to graffiti. Jeśli myślałeś, że Twoje miasto jest popisane, otagowane, nie widziałeś Aten, których ulicznego klimatu Exarchia jest tylko (i aż) esencją! A klimat ten jest lewicowo-rewolucyjny oraz oczywiście kibicowski. W Polsce zbyt mało jest wrzutów, w których chodzi o aktualną sytuację polityczną, zbyt mało aktywizmu, ludzie nie upominają się już tak o swoje. Raczej czcimy bohaterów. Na Exarchii anarchistyczne jest wszystko. Niektóre plakaty to obwieszczenia dla mieszkańców, długie teksty z konkretnym przekazem wiszące na słupach i ścianach, jak niezależne gazety. Koleś wychodzi z psem i czyta sobie, co nowego w rewolucji ateńskiej. Zapatyści, wsparcie dla ludów języków arabskich w jakiejś ich sprawie, walka z G20, bezrobociem, oczywiście rasizmem… wszystko. Gazety na ścianach i słupach! Alternatywne źródła informacji i alternatywne podejście do poruszania się w demokracji i kapitalizmie. Odrębny świat, miasto w mieście!

W tym klimacie były sklepy z undergroundem, które znalazłem na dzielnicy anarchistów. Ten z zinami i książkami był bogato wyposażony w ciekawe tytuły, na które oczywiście nie szczędziłem euro-centów. Prowadził go dziadziuś-anarchista, taki mini-Marks, heh, i dwójka małolatów, która myślała, że jesteśmy ich lewicowymi przyjaciółmi-turystami, co oczywiście nie jest prawdą.

Kolejny sklep to miejscówka z płytami CD i winylami, prowadzona przez siwego sprzedawcę. Wisi tam szalik St. Pauli, zresztą na dzielni są też ich tagi obok tagów AEKu (mają ze sobą zgodę). Rock, metal, hardcore, dużo rzeczy obiektywnych światopoglądowo, ale jest i Madball, nawet z czasów chrześcijańskiego krzyża, mimo iż religii także dotyczy jeden z plakatów w sklepie i nie jest to opinia pozytywna. Przełykam ślinę, staram się nie ujawniać z sympatiami, ale czuję już na nich delikatnego nerwa.

Centrum to generalnie tereny kibiców Panathinaikosu, pełne tagów Gate 13, ale obok – na Exarchii – z kibicowskich graffiti znajduję jedynie konkretne prace AEKu Ateny, widzę też vlepki i starszego, konkretnego typa w ich bluzie pod miejscowym sklepem. Original 21 mają swój kącik, klimatyczne te prace i niewolne od polityki, oczywiście antyG20 i antyfaszystowskiej. Dużo tu motywów „wolnościowej piłki”, jakieś plakaty turniejów, sprzeciw wobec FIFA na street arcie. I tylko te parasolki zachodnich marek pojawiające się przy kawiarniach mi nie pasują do klimatu dzielnicy…

Mimo, że to niby jeden wielki squat (na balkonach dostrzegam czerwone i czarno-czerwone flagi zamiast greckich), można tam zjeść i napić się czegoś normalnego, funkcjonuje targ obok kultowych (w Atenach) schodów z czerwoną gwiazdą (miejsce spotkań, imprez). Samochód dostawczy z załogą w drelichach dostarcza materiały do remontu (może squatu?). Po prostu wiele tam przejawów funkcjonowania zwyczajnej dzielnicy, co jeszcze bardziej zastanawia. Ilu niekumatych turystów dostrzegło tylko graffiti i plakaty jako coś charakterystycznego? Podejrzewam, że cała masa… Ale to też dobrze świadczy o mieszkańcach. No bo przecież dzielnica wydaje się w miarę bezpieczna bez policji. A co w przypadku, gdy ktoś popełni tam morderstwo? Zabezpieczają teren? Chyba muszą, co? Nie wiem jaka jest historia grubszych zagadek kryminalnych w tym specyficznym fyrtlu… Tajemnicze to, jak całe Ateny, europejski Trzeci Świat.

No więc z jednej strony fascynacja klimatem Exarchii, z drugiej: „to przecież syf”! Co do niego doprowadziło, do tego buntu…? Oni znają odpowiedź (widoczną na graffiti i plakatach): kapitalizm i władza. Czy jednak bezrobocie, plaga narkomanii itd. to tylko zły kapitalizm? Mój kompan dodał do tego zestawu: trochę tak, ale także i głupota Greków, zlewka, niegospodarność, krótkowzroczność. Kiedyś byli na szczycie cywilizacji, czego pamiątką jest np. Akropol, teraz są na dnie, czego przykładem jest Omonia – centrum Aten XXI wieku. Oczywiście policjanci policjantami – podkręcili nastroje będąc brutalnymi do demonstrantów, a nawet zabijając dzieciaków, pamiętajmy jednak, że ci strzelali do nich z procy i rzucali koktajlami Mołotowa. Jednemu z takich dzieciaków, zabitemu przez służby, poświęcono elegancką tablicę, jakie widuje się u nas np. przy miejscach, w których rozstrzelano ludzi podczas wojen!

Idąc Exarchią czułem specyficzną ekscytację. To chyba przez świadomość, że istnieje inny świat niż ten zachodniej, konsumpcyjnej presji. Aczkolwiek wszędzie interesy pchają swoje brudne łapska… Lewacy gonili kilka lat temu z tej dzielnicy egipskich dilerów, a ci ich potem ostrzelali w jakiejś knajpie na Exarchii (informacje jednego z blogerów). Gdy byłem tam raz późnym wieczorem, porozumiewawczo kiwał do mnie kolo z kapturem na łbie, mowa jego ciała zdradzała, że handluje towarem, także standard… Gdzie jest popyt tam wejdą łapska żądne zysku.

Gdy chodziłem tam późnym wieczorem (żona przez telefon krzyczała, że jestem pojebany, ona zwiedzałaby tylko Akropol – dlatego faceci muszą jeździć czasem sami, bez rodzinnego ogona), prócz nawalonych artystów, zwykłych żuli i innych typów, dostrzegam jakiś wykład w jednej z miejscówek. Ktoś z laptopem i mikrofonem, kilkudziesięciu słuchaczy o wysokiej średniej wieku, lewackie plakaty i jakieś transparenty wewnątrz sali wykładowej. Nie wchodzę tam jednak.

Generalnie mocniej czuć aktywizm tej dzielnicy niż jej patologię, patusów i narkotyków jest dużo mniej niż na fyrtlu z moim hotelem (widziałem grupę… kilkudziesięciu heroinistów i zero policji przy tym zgromadzeniu!). Zioło czuć wszędzie, ale nie leżą na chodnikach strzykawki.

Na Exarchię chodziłem codziennie podczas pobytu, o różnych porach i na różny czas. Sam i z kompanem. Nie widziałem wcześniej niczego podobnego na taką skalę, Sankt Pauli to jednak większy poziom komercji… Jeśli będziecie w Atenach – polecam, ale ubierzcie się normalnie, tak by z kilometra nie przypominać typowego zagranicznego turysty. Oglądając ich walki z policją na dzielnicy łatwo dojść do wniosku, że niebezpiecznych i bezkompromisowych ludzi tam z pewnością nie brakuje, a nie wszystkim podoba się wtykanie nosa przez ciekawskich „januszy”…

Show More