Ministerstwo Odlotów

Fanzin o wszystkim i o niczym…

Będzie co kreślić…

Wirus hula w powietrzu, Putin hula wokół ukraińskich granic, tymczasem rusza ulubiona odskocznia freaków – polska liga piłkarska. Ciągle od nowa szukam w niej klimatu, tego starego, z czasów jarania się futbolem za dzieciaka, czytaniem gazet pod szkolną ławką. To były dobre czasy i instynktownie chcę, aby stale wracały. Proces powtarza się przed startem nowej rundy rozgrywek.

Mecz to sedno, reszta jest otoczką, którą możesz przyjąć, lub nie, aczkolwiek – powiem trochę jak przychylny kibicom oficjel – świat potrzebuje niezależnych od nikogo i od niczego wspólnot, ludzi skorych do buntu. Jak pokazała historia, społeczeństwa ślepo stosujące się do nakazów nie są zdrowe, przyjmą wszystko. Nieważne co się mówi w jakimś wielkim biurze. Ważniejsze rzeczy przeczytasz na służewieckim murze – nawijał Vienio na płycie Wzgórza Ya-Pa 3 („Trzy”, 1998). Mniej więcej o to właśnie chodzi. Z telewizora krzyczą, a ty patrzysz w tabelę, idziesz zobaczyć, co wywiesili na stadionie. Płot jest ważniejszym paskiem informacyjnym niż TVP Info, czy TVN 24.

„Co tam w sporcie?”. Szukaj „tego”, a znajdziesz, nawet dzisiaj, bo „to” tkwi w głębi serca od najmłodszych lat i ciągle jest dostępne. Nie zabij w sobie dziecka, bo to wtedy odkryłeś gdzie cię ciągnie. Tak – interesuje mnie jak Mistrz Polski zagra z Miedziowymi. Trzeba lubić. Lubić np. fakt, że Lubin ma swój klimat, młoty w herbie, ładny stadion w niewielkim mieście, potężny KGHM i tak dalej. W Dubaju tego nie znajdziesz, na Hawajach też nie. No więc co wydarzy się w miedziowym Lubinie?

Łooo jeny! – powiedziałby mój ex instruktor prawa jazdy (ex, bo go pogoniłem za te łooo jeny z cuchnącej kiełbasą facjaty w reakcji na każdy błąd). Łoo jeny, łooo jeny – tak, właśnie taki pomysł na piątek, oglądać mecz rozgrywany w niewielkim mieście Dolnośląskim. Ludzie tego nie rozumieją, dlatego ligowe stadiony zazwyczaj świecą pustkami, przeciwnie do meczów uwielbianej przez Januszy (gdy wygrywa) kadry.

A już 24 marca baraż reprezentacji Polski z Rosją. Póki co niewiadomo, czy Putin będzie dopingował swoich z przygranicznego czołgu, może i do niego selekcjoner zadzwoni 711 razy i coś załatwi? Kadrę ma przejąć przyjaciel Fryzjera, ex szkoleniowiec m.in. Zagłębia Lubin i Legii Warszawa, chórzysta Czesław Michniewicz. W 2007 roku Lubin świętował w Warszawie drugie Mistrzostwo Polski, nie bez kontrowersji. Portal 90minut.pl pisał wtedy: (…) Po kontrowersyjnych decyzjach Huberta Siejewicza, który m.in. nie podyktował rzutu karnego dla Legii za faul Václavíka na Smolińskim, Zagłębie wygrało w Warszawie 2-1 (…). W końcówce Legia zdołała strzelić wyrównującą bramkę, jednak arbiter jej nie uznał (…). Pewnie przypadek, nie wiem… Wiem, że dobrze byłoby pokonać ruskich, a Mistrzostwa Świata w nudnym (niczym nowa kolekcja mojej ulubionej Stone Island) Katarze (gdzie mu tam do Lubina…) i tak by się, marudząc pod nosem na wszystko i wszystkich (takie hobby), z chęcią obejrzało…

Nie samą piłką człowiek żyje i nie mam tu na myśli kosza, który ostatnio mi nie wchodzi. Sportowy rok 2022 zacząłem właśnie basketem na żywo („Na monitoringu dostrzeżono, że stoi pan w niedozwolonym miejscu i dano mi cynk. Proszę przejść tam” – ach te hale…) i szczerze mówiąc od drugiej minuty byłem myślami w domu na kanapie. Planuję obejrzeć mecze Czechów – „czeskich hokeistów”, heh – na Igrzyskach i właśnie im kibicować ze wspomnianej kanapy. Wolałbym naszych, ale ostatni raz grali na Igrzyskach… w 1992 roku. Niestety, omikron jest kolejnym powodem, by gracze z NHL nie wystąpili na zimowych Igrzyskach Olimpijskich, co znacznie obniża rangę rywalizacji w hokeju na lodzie. Władze najsilniejszej ligi świata nie puścili zawodników do Korei Północnej, teraz nie puszczą ich do Chin. Czesi już wcześniej pokonali Stany, co zapewne byłoby trudniejsze, gdyby USA grało w najsilniejszym składzie. Igrzyska nie oddadzą w pełni rozkładu sił w światowym reprezentacyjnym hokeju, lipa… Lipa dla zawodników z NHL (każdy chciałby zdobyć medal olimpijski…) i dla kibiców, ale jak się nie ma, co się lubi…

Ach ten sport. Jest o czym gadać w taksówce, jest co obstawiać.

– Kurwa, dzisiaj nie ma co kreślić – powiedział wczoraj sam do siebie dziadek w zakładzie bukmacherskim.

Obstawiłem dziki kupon na Polaków przeciwko Rosji w futsalu, niezły żart, ale przez chwilę były emocje… Spokojnie panie dziadek, już za moment będzie co kreślić…

Na koniec tego tekstu o wszystkim i o niczym Charles Bukowski, fanatyk wyścigów konnych. Pisał on w swoim tekście „Jeszcze raz o koniach” (przepisane z książki „Najpiękniejsza dziewczyna w mieście”): (…) tory są pełne świrusów. niektórzy przychodzą już z rana. wyciągają się na krzesełkach albo ławkach i przesypiają wszystkie gonitwy. nigdy żadnej nie oglądają. potem wstają i idą do domu. inni snują się dokoła, ledwo świadomi, że tu konie się ścigają. kupują kawę albo stoją z boku, jak gdyby wytrzepano i wypalono z nich życie. czasem widzę któregoś, jak tkwi w ciemnym kącie i wpycha sobie do gardła całego hot doga, zatyka się, krztusi, zachwycony własnym niechlujstwem (…) (pisownia oryginalna).

PS: Wjechał klip o Arturze Borucu. Nawija Jacol ze składu Pewna Pozycja oraz Mayon WD.

PPS: Przy okazji rapowy klip Zagłębia Lubin na 75 lat istnienia miedziowego klubu.

Show More