Bądź cierpliwy, pracuj i czekaj – tak powinno być…, w teorii. Praktyka, czyli życie, przynosi ze sobą problemy z każdym z tych elementów. I jakoś nie żyję radością na myśl o Życiu Wiecznym, chyba powinienem się pomodlić, heh.
Psycha siada, a nie może.
Piszę powieść, ale leży po szufladach, bo gdy sam nie wiesz co myśleć, jak masz wiedzieć, co mają myśleć twoi bohaterowie? Jebs, jebs przed lustrem. Tak, tak… jak śpiewał Ciechowski. I znów się tłumaczę przed sobą, ludźmi, muzyką, Ojcem i Synem i Duchem Świętym, bo nie tak miało być. Nigdy nie będziesz wolny od pułapki zwanej dniem, a skala wrażliwości na to co niesie, znacznie zależy nie od (samej) wiary, czy czegoś innego – zależy od temperamentu, siły, wrażliwości.
Księdza o – z tego co mi wiadomo – odpowiednim temperamencie, by dać coś pozytywnego światu, właśnie znaleziono pobitego na śmierć w siedleckim parku. Że był takim kapłanem jakiego się powszechnie oczekuje, powtórzył nawet serwis TVN24: Ojciec Maksymilian był gorliwym i lubianym kapłanem. Kto go zabił, zwykłe żule, czy już Potencjalni Faszyści, których często przywoływał w swojej głośnej książce Marcin Matczak? Obawiam się, że czymś innym niż swoim stanem kapłańskim nie był w stanie ich sprowokować. Przeżyłem to morderstwo, bo poznałem wielu takich księży. Jakich? Wierzących.
Nie trzeba być Einsteinem, by skapnąć się, że takie morderstwa są efektem szczucia, które występuje po wszystkich stronach światopoglądowej barykady. Rykoszetem dostał jakiś homoś, rykoszetem dostał jakiś kapłan… Wystarczy powiedzieć: „tak to jest na wojnie, a świat nigdy nie będzie super”? Gdyby głębiej wejść w dyskusję, okazałoby się, że wstyd przyznać, ale… co tu można zrobić? Nie pompować nienawiści w przestrzeń? W porządku, ale czy będziemy wspólnie w stanie ustalić, co jest tą nienawiścią? Od zawsze ludzkość nie jest w stanie tego ustalić, więc ktoś ciągle obrywa rykoszetem. Niby nie, ale każda opcja buduje świat w dość czarno-białych barwach. Odcienie szarości przyjmujemy tylko do granic osobistej wrażliwości, mowa nienawiści potrafi być dla dwóch osób czymś zupełnie innym.
Wiemy tylko, że dookoła szerzy się śmierć, a najlepsze co możemy zaoferować to własna zmiana na lepsze. Czasem „tylko tyle” będzie zbyt mało, a czasem „zaoferuję światu coś więcej” może nieść zniszczenie…
„Autor” to hiszpański (Hiszpanie podbijają rynek, razem z Koreańczykami…) film z 2017 roku, komediodramat. Opowiada o początkującym pisarzu, sfrustrowanym brakiem pomysłu na powieść. Uczestniczy w kursie pisania, na którym wykładowca wykrzykuje mu w twarz znaną prawdę – to życie ma podsuwać pomysły, pisarz musi żyć i obserwować. Niestety, facet bierze to zbyt dosłownie, co w efekcie musiało dać połączenie komedii i… dramatu. Tytuł generalnie wart polecenia. Tylko „końcówkę po końcówce” (sprawy wynikające z fabuły były już rozwiązane, ale pojawił się nowy motyw w miejscu, w którym ostatecznie skończył główny bohater) spieprzyli. Na szczęście 99% filmu jak dla mnie bardzo dobra, zbyt niska ocena na filmwebie, który stał się w tym temacie nieoficjalnym wyznacznikiem jakości. „Autora” polecam nie tylko początkującym pisarzom (to oczywiste), ale i fanom obserwowania społeczeństwa, jego mechanizmów.
No dobrze, a co hiszpański film ma wspólnego z tym tekstem?
Wspomniany „Autor” zwariował, bo zanadto skupił się na idei i celu, który przysłonił mu oczy na całą resztę. My też, w pracy zawodowej, w ideologii, zbyt często wariujemy przez ciągłą propagandę sukcesu, celu, przez udowadnianie do krwi swojej racji… A najgorsze jest to, że czasem (niby?) trzeba…
Napisałbym, że warto porzucić radykalizm, ale jak zachowywać się w stosunku do radykalnego wroga i czy miękkość zawsze się sprawdza? NIKT nie miał dobrego pomysłu dla wszystkich, nikomu się nie udało… Ciągle ktoś obrywa rykoszetem.
Czuwaj nad naszym sumieniem.