Po Marszu Niepodległości 11.11.11 w polskie trybuny wstąpiła nowa fala szeroko rozumianego nacjonalizmu, albo jak kto woli specyficznej stadionowej światopoglądowej prawicowości, gdzie każdy jest inny, ale w kluczowych kwestiach krzyczy się jednym głosem. Taki był duch czasów za rządów Platformy.
Zawsze jest jakiś duch czasów, ale kibice różnią się w kwestii poglądów bardziej niż się nam wydaje. Wystarczy dłużej zastanowić się nad… swoim podejściem do życia, a potem przyjrzeć mu się na tle symboli i ich znaczenia. Idea i czyny zawsze pokrywają się? Taka prawda, że jesteśmy coraz bardziej Zachodni, kraj nie mógł się otworzyć i jednocześnie nie odczuć zmian.
W prehistorii, kiedy film „Romper Stomper” (nie poważne książki) stanowił inspirację, a za granicę wyjeżdżał mało kto, nad Wisłą rozwijał się ruch NS/NR skinów. Następnie nastała era rapu, a po 2010, 2011 roku wszystko jakby się wymieszało i stworzyło coś, co obserwujemy w Polsce po dziś dzień. „Narodowo nastawionych kibiców”. Kto czego słucha, jak wygląda i tym podobne kwestie nie mają już znaczenia. Ortodoksi to dinozaury, a kraj pełen jest patriotów – mniej, lub bardziej w tym patriotyzmie wykształconych. Różnych jak liczba światopoglądów wewnątrz Konfederacji.
Dla każdego z nas pojęcie „narodowy” może oznaczać coś innego, podobnie jak Good Night Left Side. I zazwyczaj oznacza, więc jeśli mnie nie rozumiesz – rozumiem. Szanujemy barwy narodowe, czcimy pamięć o ważnych wydarzeniach, także tych kontrowersyjnych dla elit (np. Wołyń). Tym co (prawie) zniknęło z płotów i okrzyków jest radykalniejsza polityka, skrajny nacjonalizm. Niby „okładka zmieniona, lecz ta sama książka” (Ci sami ludzie na trybunach) – przynajmniej w kilku miastach, ale to okładka podkreślała poglądy i je szerzyła. A może ludzie się wewnętrznie zmienili, nie tak bardzo jak świat, ale trochę musieli przesunąć się w kierunku „nowego centrum”… Tak to po prostu działa. Skoro najważniejszy jest klub, wszystko kręci się wokół niego. I innych spraw.
Kibice robią co chcą, mają swoje sposoby na zakazy, więc radykalniejsza polityka (np. „biały suprematyzm”) zniknęła z płotów głównie dlatego, że nie jest – najwidoczniej – warta kultywowania. Sektory najzagorzalszych fanatyków już od dziesiątek lat dopingują ciemnoskórych piłkarzy, jeśli ci zostawiają serce na boisku. Czy to oznacza „poddanie się”, czy może jednak rozszerzenie horyzontów, wbrew temu, co sądzą o nas media? Przecież krzyczenie np. „Edson” nie oznaczało, że trybuna zaprasza wszystkich rodaków Edsona do Polski, wraz z tabunami wujków i kuzynów (a Edson grał w Polsce długie lata temu…)! Wręcz przeciwnie – ostatnio pojawiły się antyimigracyjne transparenty! Wymierzone celniej w dany czas.
Prywatnie stajemy się coraz mniej radykalni, mam wrażenie że niektóre hasła goszczą na ustach i koszulkach ludzi głównie z przyzwyczajenia. Trybuny niechętnie przyznają się do ewolucji (bo po co?), ale ta ewolucja wiąże się z powolną zmianą zachowań. Wielu kibiców (czytałem dziesiątki podobnych wniosków w relacjach) na przykład „rozumiało strajkujące kobiety”, ale nie chciało przy tym bezczynnie przyglądać się atakom na kościoły. A jednak! Sercem byliśmy także po stronie wolności pań (nie politycznych liderek-feministek, czy ewidentnych lewaczek, ale… co to dziś znaczy?). No właśnie – wolności.
Mimo wszystko, takie nietypowe dla kibiców „rozdwojenie jaźni” dawało do myślenia. Jacy faktycznie jesteśmy i czy oby nie z… pojemniejszymi sercami niż sami sądziliśmy? Czy właśnie kibice jako pierwsi nie okazali, chociażby w relacjach z kontrmanifestacji, zrozumienia dla… teoretycznego rywala (w tym przypadku – rywalek)? Jak określą się polscy kibice, gdy kolejne pokolenie nie będzie chciało stanąć murem za, a właściwie przed, kościołem (bo będzie im wstyd za Kościół), a PiS/Konfederacja będzie pod przymusem zakładał paniom metalowe majtki?
Aby nie być zbyt słodkim, warto podkreślić, że nowe sytuacje wywołują reakcje również w drugą stronę i tak było np. w Przemyślu (ale nie tylko) z Ukraińcami, odkurzono nowy-stary konflikt i tamtejsi naprawdę wiedzą jak daleko hasłom o tolerancji i integracji do prawdziwego życia. Dzieje się także na dzielnicach innych miast w Polsce, w tym pod moim blokiem. Żadna sytuacja nie jest stała. Yin-jang, jedno przemienia się w drugie, kręci koła czas, jak w starej piosence Chylińskiej (która też się zmieniła, jak każdy kto myśli). Kręci się czas, kręcą się interesy (w tym wojenny). Zakorzeniła się globalizacja. Nie skończyła się historia.
Wracając do światopoglądowego wizerunku trybun. Najpierw zmieniły się flagi, celtyki lądują głównie na szalach. Na Zachodzie restrykcje rozpoczęły się od zakazu eksponowania flag z radykalnymi symbolami, czasem było to powiązane z restrykcjami dla całych grup (Boulogne Boys, Ultras Sur). Dzisiaj Pankowski z Nigdy Więcej też musi biegać za Marciniakiem, bo tematów na stadionach „faszystowskiej Polski” brakuje, a hajs za coś trzeba brać. Nacjonalistyczne flagi wywołują gównoburze i kary, a kibice nie zabiegają o nie, ot po cichu odpuszczą coś czasem w imię dobra ruchu w zmieniających się (na niekorzyść dla ultrasów) czasach. Odpuszczą, lub zaznaczą w inny, bardziej wyważony sposób.
A Netflix, Disney itp. napieprzają swoją propagandę, wchłanianie „New World Order TV” przerywają wiadomości, w tym takie o płonącej Francji. Nic się nie zgadza, lecz równolegle, powolutku, zmienia się polska mentalność. Nie widzimy „zagrożenia” w pojedynczym człowieku, ale z drugiej strony nie będziemy chyba tak naiwni jak Zachód? W przeciwieństwie do niego możemy nauczyć się na błędach, czyli np. zapełnianiu mieszkań/osiedli socjalnych klanami z innych kultur.
Tylko jak? Żeby uniknąć trzeba mówić, a tak się przecież nie mówi, heh.
Pytanie też ile czasu utrzyma się w nas specyfika, którą rozumiem jako łączenie tradycyjnego ze zmienianiem się wraz z duchem czasu? To powolna przemiana i na naszych oczach stare słowa zmieniają swój sens. Coraz trudniej będzie „żyć tak jak Korwin-Mikke i mówić o Jezusie”, czy korzystać z otwartych granic, a być za ich zamknięciem. Ile można „wyrywać kartek z Biblii”, by nadal zgadzało się przed lustrem? Albo wewnętrzna walka, albo odpuszczenie światopoglądowej napinki – tak by wypadało.
Nowe pokolenie, mam na myśli osoby spoza ruchu kibicowskiego, patrzy globalnie – nie lokalnie. Od lat regularnie, codziennie pracuję z dziećmi i młodzieżą w najróżniejszym wieku, przewinęła się przez moją salę czterocyfrowa liczba szkrabów. Rozmawiam z nimi, obserwuję – u ich starych można jeszcze znaleźć oznaki myślenia narodowego (niektórzy starają się edukować), u nich raczej nie (prócz tego, że słyszeli o rocznicach), to indywidualiści przejęci wynikami egzaminów tak, że aż mi ich żal (inna sprawa, że w podstawówkach pojebało im się z obciążaniem dzieciaków). Nie mają bodźców do tego, większość „narodowego” kojarzy im się z PiSowskim betonem i „policją wizytującą matki chcące usunąć chore dzieci w szpitalach”, nawet jeśli to medialne ustawki. Po drugiej stronie barykady dzieci katolików, rodzice często starają się separować je od „zagrożeń” i zagrożeń, ale zazwyczaj nie nadążają za technologią, „Szustak przegrywa z Netflixem”. Tacy młodzi ludzie stanowią większość, a między nimi w szkołach m.in. raczkujący kibole chłonący sytuację, też widzący świat inaczej niż nasze roczniki. Z kamerami na korytarzach. Z oknem na świat w dłoni. Cóż – pocieszeniem jest fakt, że każde pokolenie miało swoje problemy i klapki na oczach – dadzą radę.
Oficjalnie i tak nie ma z kim się utożsamiać, poza tym posiadamy już swoje znaki, nie szukamy nowych na siłę. Konfederacja? Policzcie małżeństwa i dzieci Korwina, a później dodajcie je do „wartości cywilizacji chrześcijańskiej” wpisywanej przez niego w statuty kolejnych partii. Ubliżanie kobietom, niepełnosprawnym w imię politycznej gry – „chyba” jednak jesteśmy zbyt „socjalni” by to tolerować. Kibice pomagają ludziom, zwierzętom. O Mentzenie nawet jego towarzysz z partii, a mój kolega od dwudziestu lat, nie mówi za dobrze. Ktoś kto szczerze nie doskonali samego siebie, w myśl zasady Konfucjusza (ale po polsku, rzecz jasna), nie będzie moim reprezentantem.
Zaakceptowałem chaos, bo mam prawie czterdzieści lat i nie jestem naiwny, co nie znaczy, że się z nim utożsamiam. Swoje poglądy mam. Czy niegłosowanie na hipokrytów to obywatelska nieodpowiedzialność? A ja wiem, co jeden z drugim kłamca mi i mojemu dziecku finalnie zaserwuje? Poglądy też już nie te, co dwadzieścia lat temu. Przez naturalną ewolucję, której nie uważam za wstyd. Dzisiaj potrafię powiedzieć – nie wiem, do cholery… Nie mam pojęcia, co robić.
Każdy widzi świat po swojemu, ale zaryzykuję stwierdzenie, że nie można nie widzieć zmieniającej się mentalności również wśród polskich kibiców. Nie jesteśmy oficjalnie za żadną partią, a udzielamy się tam, gdzie podpowiada nam serce, lub zasady. Póki co jedna z nich brzmi – zakaz skrętu w lewo. Założę się, że dla większości oznacza ona sprzeciw wobec komuny (i kontynuatorów polityki Kremla), środowisk typu „Gazeta” oraz LGBT+. Pamiętam, że polskie środowisko raperów w okolicach 2000 roku również kojarzyło się z „nieakceptowaniem pedalstwa”. Też zauważyliście zmianę w stosunku do dzisiejszych linijek? A to przecież też jest polska ulica, tyle że w 2023! Idąc tym tropem, czy możliwe jest, aby – powiedzmy za trzydzieści lat – polscy kibice również złagodzili podejście do tej sprawy, a stało by się to jako naturalna konsekwencja zmiany proporcji w pokoleniach (w sensie nowe będzie nawet nie tyle tęczowo-tolerancyjne, co obojętne, przyzwyczajone)?
Tymczasem nie sądzę by polscy kibice nagle stali się lewicowi ze wsparciem dla socjalu i równości regulowanej przez państwo, lecz liberalizm z teoretyczną wolnością na sztandarach oraz lewicowa pamięć o innych rodakach – już są częścią nas, zawsze były, choć nieoficjalnie. To przecież oczywiste.
Narodowa anarchia – zestawienie tych dwóch słów już dawno pojawiło się w moich felietonach, ale prędzej określa stan umysłu niż pomysł na nowy… porządek. Powstanie Warszawskie wybuchło głównie dlatego, że ludzie mieli dość i śnili o normalnym życiu w Warszawie. To „normalne życie” jest naszą główną wartością także dziś, nie oszukujmy się. Nie chcemy oddać Zachodniej części naszej tożsamości, wolności. Jesteśmy Polakami, mamy swój charakter będący mieszanką – jak charakter każdego innego narodu.
„Powrót do przyszłości 2” został nakręcony w 1989, rozgrywa się w 2015 roku, jednak dzisiaj ani samochody, ani deskorolki nie latają. Wróżby-felietony swoje, świat swoje, zatem zobaczymy jak ewoluują poglądy polskich kibiców jako ogółu. Żyjemy wszak w ciekawych czasach, a np. Ruch w Warszawie (6.08.23) wydawał odgłosy małp, gdy przy piłce był Baku, zupełnie jak w latach dziewięćdziesiątych.
Może czas będzie wiecznie toczył koła, tworząc enklawy? Może jest jak było, a to mi zakręciło się w głowie?